Zapowiedź rozmowy którą prowadzili redaktorzy Jacek i Michał Karnowscy  znajduje się tutaj. Rozmowa dotyczy geopolityki, finansów, ropy i demografii.

W minionym roku Bank Rezerw Federalnych osiągnął rekordowy zysk i przekazał rządowi USA 98,7 mld dolarów. Jak to możliwe, przecież były poważne obawy, że Fed odkupił śmieciowe papiery wartościowe od banków płacąc jak za zboże, i że na tych papierach poniesie gigantyczne straty, co obciąży podatników. A tymczasem są kolosalne zyski, chociaż w skali budżetu USA, który ma 3 biliony dolarów dochodów w 2014 roku to nie są aż tak duże pieniądze, tylko 3 procent.

Powyższy wykres zaczerpnięty z The Economist pokazuje wyniki symulacji wykonanych przez pięciu ekonomistów Fed-u w styczniu 2013 roku, którzy na podstawie konsensualnych oczekiwań dotyczących zmian stóp procentowych pokazali, że ostatnim rokiem z dużymi zyskami Fed-u będzie 2015, a potem przez kilka lat będą straty. Te szacunki były robione w momencie gdy bilans Fed-u wynosił 3 bln dolarów, w międzyczasie wzrósł do 4 bln, więc skala zysków i strat będzie jeszcze większa.

Skąd się biorą zyski Fed-u?

Tak jak w każdym banku, z różnicy w oprocentowaniu między pasywami i aktywami. Pasywa Fed do gotówka, oprocentowana na zero i rezerwy obowiązkowe banków komercyjnych trzymane w Fed, oprocentowane na 0,25 procent, czyli też prawie na zero. Za to obligacje rządowe i inne (n.p. papiery dłużne zabezpieczone hipotekami nieruchomości – tzw. MBS, mortgage backed securities) które Fed skupił za wydrukowane dolary są oprocentowane znacznie wyżej. Ta różnica, liczona od olbrzymiej kwoty 4 bln dolarów daje 100 mld dolarów zysku. Ciekawiej zrobi się, jak zaczną rosnąc stopy procentowe, ponieważ gdy stopy rosną ceny obligacji spadają, wówczas Fed zacznie ponosić straty na portfelu obligacji wartym 4 bln dolarów, i zamiast zysków będą straty przez kilka lat. Ale Fed prawdopodobnie będzie trzymał obligacje rządowe do wykupu, więc nie będzie musiał w rocznych sprawozdaniach uwzględniać faktu spadku ich cen, dlatego te straty będą umiarkowane, bo tylko na portfelu MBS-ów. Łącznie, w powyższym scenariuszu, straty wyniosą zaledwie 20 procent zysków osiągniętych wcześniej.

Zastanówmy się nad tym przez chwilę. Gdy pojawia się ryzyko głębokiej recesji, bank centralny obniża stopy do zera i drukuje pieniądze za które kupuje wielkie ilości obligacji rządowych, rząd ma pieniądze ze sprzedanych bankowi centralnemu obligacji na stymulowanie gospodarki, a potem ma jeszcze dodatkowe pieniądze z potężnych zysków banku centralnego. Gdy za kilka lat będzie kolejny kryzys, to Fed wydrukuje kolejne 5-10 bln dolarów, i będzie rocznie miał zyski w wysokości 200 mld dolarów, które przekaże rządowi na potrzebne gospodarce inwestycje infrastrukturalne. Perpetuum mobile! Nareszcie genialni ekonomiści opracowali coś, co świetnie działa, coś co pozwoli skutecznie walczyć z recesją.

Krytycy Fed mówią, że jak się tyle drukuje, to w końcu pojawi się inflacja i doprowadzi do zubożenia społeczeństwa. Ale wydrukowano tyle bilionów a inflacji nie ma, ani w USA ani nigdzie indziej, a w strefie euro jest nawet niewielka deflacja, czyli ceny spadają. Zatem jest polityka wspierania bezinflacyjnego wzrostu. Nic tylko kopiować Amerykanów w innych częściach świata.

Jest jedno ale. Inflacja oczywiście jest, i to bardzo wysoka, ale ujawnia się w cenach aktywów: akcji, obligacji, innych papierów wartościowych, nieruchomości. I to inflacja jakiej świat jeszcze nie widział. Zatem tak naprawdę Fed pompuje bańki spekulacyjne na rynkach aktywów i w ten sposób podtrzymuje koniunkturę. Im dłużej pompuje te bańki, z tym większym hukiem będą pękać i tym więcej szkody uczynią. W 2015 roku tę samą metodę zastosuje EBC w strefie euro, ale w ograniczonej skali, łamiąc ducha unijnej konstytucji, która zabrania finansowania rządów przez bank centralny.

Zwracam uwagę, że pojawia się potężna pokusa nadużycia. W celu poprawy koniunktury, na przykład w roku wyborczym, bank centralny może zostać poproszony o druk pieniądza, o kupno obligacji od rządu (nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem banków komercyjnych), co potem będzie prowadziło do większego zysku banku centralnego, dzięki czemu rząd będzie miał jeszcze więcej pieniędzy. Mówili o tym wiele Sowa i przyjaciele. Jak widać USA eksportują nie tylko iPhona i Facebooka, ale także patologiczne idee, które – jeżeli będą wdrożone – mogą doprowadzić do zubożenia wiele narodów.

Ale takich ostrzeżeń nikt nie słucha. Bo przecież jest fajnie i przyjemnie, jest wzrost gospodarczy, jest niska inflacja cen towarów, są ekstra pieniądze dla rządu. Banksterzy górą!

Na koniec jeszcze kilka zdań komentarza. Media głównego nurtu tym się oczywiście nie zajmą dłużej niż przez jedną setkę, ale na liczniku Balcerowicza mamy kwotę 60,3 procent PKB. To więcej niż dane rządu, bo do długu dolicza się obligacje które minister Sami Wiecie Który rąbnął z OFE. Czy teraz już wszyscy widzą, po co przeprowadzono operację ZUS-Father? Gdyby jej nie przeprowadzono ówczesny premier i minister finansów trafiliby przez Trybunał Stanu za załamanie Konstytucji, w której zapisano, że dług publiczny nie może przekroczyć 60 procent PKB.