Wszyscy obserwują wydarzenia na Ukrainie. Trudno uwierzyć, że tuż za naszą granica, w demokratycznym kraju, możliwe są takie okrucieństwa, jak mordowanie i torturowanie ludzi. W socjalizmie, w komunizmie, w dyktaturze takie działania to standard, znamy to ze słusznie minionej epoki, której symbolem jest zamordowanie rotmistrza Pileckiego przez komunistycznych oprawców. Ale w demokracji, gdy większość wybrała prezydenta i parlament, takie sceny nie powinny mieć miejsca.

Można zatem wnioskować, że Ukraina, podobnie jak Rosja, to kraje o fasadowej demokracji, gdzie prawdziwą władzę dzierżą klany oligarchów, które mają surowce, banki, służby specjalne i media i są w stanie manipulować “sterowalnymi masami”. To bardzo ważna lekcja dla Polski, wyborcy musza czuwać, żeby żaden “klan” nie zmonopolizował dostępu do mediów, żeby mechanizmy kontroli nad armią miały wbudowane demokratyczne bezpieczniki, które zadziałają w sytuacjach ekstremalnych, że wojsko i policja nigdy nie staną na drodze pokojowej wielotysięcznej manifestacji. Mamy już sygnały ostrzegawcze, kocioł który dwa lata temu zrobiła policja i prowokatorzy podczas marszu niepodległości  mógł się zakończyć śmiercią wielu ludzi. Na szczęście nie doszło do tragedii.

Patologie są obecne również w krajach rozwiniętych. Na przykład w USA klan banksterów zmonopolizował władzę, i wykorzystując mechanizm “revolving door” kreuje politykę, która prowadzi do bogacenia się tego klanu i do zubożenia klasy średniej. A symboliczne kary nakładane od czasu do czasu na banki mają stworzyć pozory praworządności. System edukacji w USA odrzuca biednych już na etapie szkoły średniej, co prowadzi do wysokiej przestępczości, nic dziwnego, że w więzieniach siedzi prawie 1 procent populacji, najwięcej na świecie.

W okolicach roku 2020 w Polsce zabraknie pieniędzy na podstawowe funkcje państwa: leczenie, wypłaty emerytur. Zobaczymy jak wtedy zachowa się społeczeństwo i jak zadziałają mechanizmy demokratyczne.