Od trzech dekad żyjemy w patologicznym modelu wzrostu, to znaczy wzrost gospodarczy jest wtedy, gdy banksterzy i politycy namówią ludzi, firmy i rządy (siebie samych) żeby się zadłużały znacznie szybciej niż rośnie PKB. To widać obecnie w USA i UK. Niestety ten model rozwoju osiągnął swój kres, bo skala zadłużenia przekracza możliwości dłużników do jego obsługi.

Możemy to zaobserwować na przykładzie polskiego PKB, właśnie GUS podał dane za III kwartał, poniżej tabelka w powszechnie stosowanej na świecie metodologii KUKSA (w Polsce media nieprofesjonalnie podają dane w ujęciu rok-do-roku):

Co widać w danych? Po raz pierwszy od Q4’2011 mamy pewne ożywienie w popycie krajowym, konsumpcja ciągle ledwo rośnie, nieco odżyły inwestycje. Mamy też coraz solidniejszy wzrost eksportu. Niestety ci co widzą w tym zapowiedź przyspieszenia wzrostu gospodarczego w 2014 roku muszą wziąć pod uwagę dwa ryzyka:

  • po pierwsze, wzrost popytu krajowego wynika w znacznym stopniu z rozkręcenia przez banki akcji kredytowej, co widać na poniższym rysunku. Znowu pojawiły się nadzieje, że wsparcie rządowe dla kredytów mieszkaniowych rozkręci ten sektor, mimo że w Polsce mamy unikalnie patologiczną strukturę kredytów, gdy wartość kredytów na mieszkania znacznie przewyższa wartość kredytów dla firm. Zresztą mamy obecnie sprzeczne sygnały, rośnie liczba zapytań banków do BIK-u co wskazuje na wzrost popytu na kredyty, a jednocześnie dane poniżej pokazują na spadki w ostatnich miesiącach. Z wielu względów wzrost popytu na kredyty w Polsce nie będzie długotrwały, więc ten impuls dla popytu krajowego niedługo zniknie

  • po drugie, wzrost eksportu zależy od sytuacji zewnętrznej, a przecież mamy bańki na prawie wszystkich rynkach aktywów, które zaczną pękać, tylko nie wiemy kiedy, ale przypuszczalnie w momencie jak Fed ograniczy QE, czyli politykę druku pieniądza. To może zdestabilizować nasze rynki eksportowe.

Zatem oba silniki wzrostu, popyt krajowy ciągnięty nowym kredytem i eksport mogą w przyszłym roku dostać zadyszki.