Wczoraj po rejsie motorówką po okolicznych wyspach jedliśmy gyrosa w rekomendowanej przez rezydenta Marcina restauracji. Restaurację prowadzi Polska, która wyszła za Greka sześć lat temu. Rozmawialiśmy dłuższą chwilę jak się żyje w Grecji. Narzekała na kryzys. Mimo że teraz go nie widać na Lefkadzie, bo sierpień to szczyt sezonu i wszyscy mają pracę, to od października robi się chudo, bo czynsz za wynajem lokalu trzeba płacić (1500 euro miesięcznie, nie spadł mimo kryzysu) a gości prawie nie ma po sezonie. Kiedyś wielu mieszkańców wyspy pracowało od marca do października a potem szli na zasiłek, ale przepisy się zmieniły, wysokość zasiłku spadła i po pięciu latach brania świadczenia traci się prawo (nie mówiła czy czasowo czy trwale). Prowadzenie restauracji to ciężka praca, codziennie od rana do …. 3 nad ranem, z dwoma godzinami przerwy. Polka mówiła nam też że wielu rodaków wyjechało z Grecji z powodu kryzysu, nawet jej rodzina, która mieszkała w tym kraju 20 lat, spakowała się do samochodu i wróciła do macierzy, bo nie mieli ani pracy ani zasiłku.

Lefkada bardzo nam się podoba, są piękne plaże (piaszczyste, skaliste, ze skałami do skakania), codziennie jeździmy na inną, amatorzy sportów mają co robić, jedzenie jest  świetne, choć dosyć drogie, w cenach Kalamari nie widać kryzysu, są bardzo ładne wille do wynajęcia, w umiarkowanej cenie, z pięknymi widokami. Okazuje się że Polacy dopiero odkrywają Lefkadę, to jest pierwszy sezon gdy Grecos Holiday zaczął promować wyspę, inne bura jeszcze na to nie wpadły.  Ale za kilka lat będzie tu pełno turystów z Polski, jestem tego pewien.