GUS podał dane o zatrudnieniu w gospodarce w 2012 roku. Liczba pracujących ogółem spadła o 0,3 procent w ciągu roku. Ja od kilku lat śledzę dane o liczbie zatrudnionych w administracji publicznej. W 1990 roku było około 150 tysięcy urzędników, teraz ich liczba jest trzykrotnie wyższa i wynosi około 450 tysięcy. Według GUS zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o około 6 tysięcy w ciągu 2012 roku, ale już w samym czwartym kwartale spadło o prawie 4 tysiące. Wykres powyżej ilustruje te zmiany.

Wydaje się, że znacznie niższe dochody podatkowe rządu i samorządów chyba zaczęły wymuszać działania oszczędnościowe, w tym ograniczenie zatrudnienia. To oczywiście przychodzi w najgorszym możliwym momencie, gdy gospodarka stacza się w recesję i zwalniani urzędnicy mają małe szanse na znalezienie pracy w sektorze prywatnym. Ale taka niestety jest praktyka rządzenia w wielu krajach, rozsądne decyzje podejmuje się dopiero wtedy, gdy wyczerpano wszystkie inne możliwości. Ale z reguły odbywa się to w bardzo złym momencie. Trzeba poczekać na dane za pierwszy kwartał, ale masakra podatkowa w budżecie (silny spadek dochodów podatkowych) sugeruje, że redukcje zatrudnienia w administracji będą kontynuowane. Do coraz większej liczby osób w rządzie i parlamencie dociera, że dług publiczny może szybko przekroczyć granice 60 procent PKB, za co grozi Trybunał Stanu. Więc głównym motywem oszczędzania będzie strach, a to bardzo silna motywacja.