Według danych Ministerstwa Finansów w kwietniu doszło do prawdziwej masakry w budżecie. Dochody są niższe niż rok temu o 8 procent. Poza karami, grzywnami, mandatami sypią się wszystkie podatki, są albo silne spadki albo mizerne wzrosty. W takiej sytuacji państwo zamienia się w bezwzględnego sadystę, który wyciśnie zedrze z biednego obywatela ostatnia koszulę. Dowód, przeczytałem właśnie że jeden z samorządów planuje kary w wysokości ponad 3000 złotych jak ktoś nie złoży w terminie deklaracji o tym czy będzie segregował śmieci. Na ulicach są nowe radary, a mandatowozy bezlitośnie gnębią kierowców, nie po to żeby było bezpieczniej, tylko żeby nakarmić głodną bestię, fiskusa.

Wydatki budżetu są niższe niż rok temu, ale tylko dlatego że minister Sami Wiecie Który zaniża dotację do ZUS-u, bo dotacja jest mniejsza niż rok temu mimo że deficyt w ZUS jest większy. Robi miejsce na środki, które zasunie z OFE.

W budżetu wyziera obraz stagnacji w polskiej gospodarce w minionym kwartale. A co będzie jak stagnacjo-recesja się przedłuży? Wiadomo, trzykrotna podwyżka mandatów (oczywiście dla poprawy bezpieczeństwa), wzrost opłat za parkowanie, za wieczyste użytkowanie, za przedszkola, no i VAT 25 procent. Polacy Polakom zgotowali ten los.