Jutro w Rzeczpospolitej, w dodatku Plus/Minus, po dłuższej przerwie ukaże się mój kolejny tekst z cyklu o bankierze inwestycyjnym. Tym razem nosi tytuł “Złota symfonia”. Poniżej fragment:

“Właśnie weszła jego sekretarka, przyszłoroczna miss świata, która wniosła filiżankę jego ulubionej kawy. Uwielbiał ten widok, perfekcyjnie piękna blondynka, kołysząc biodrami zbliżała się do jego biurka, wykonanego z drewna na którym tysiące lat wcześniej chiński cesarz podpisywał dekrety. Mimo że wejście do gabinetu od jego biurka dzieliła odległość 500 metrów, jego perfekcyjny wzrok mógł celebrować lazurowy błękit oczu sekretarki, a jego nadzwyczajny węch już przekazywał do najwybitniejszego mózgu wszech czasów idealny bukiet zapachu kawy, z krzaków plantacji kawy która powstała tylko dla niego. Tam każde ziarenko kawy było indywidualnie pielęgnowane przez wyselekcjonowane dziewice, sprowadzane specjalnie w tym celu z Wenezueli. Tak, musi wysłać jakiś prezent nowemu prezydentowi, może limuzynę wypełnioną dolarami. To świetny pomysł, niech chłopaki jeszcze trochę dodrukują, pomyślał, i w zupełnie innym budynku ważny urzędnik zerwał się na równe nogi, skłonił się w pas, waląc przy okazji głową w blat zupełnie innego biurka, wykonanego z zupełnie zwyczajnego drewna. Bankier inwestycyjny wygodnie rozparł się na swoim fotelu, wykonanym ze skóry z penisa rzadkiego białego wieloryba. Celebrował tę chwilę, przestał myśleć i rynki zamarły bez ruchu. Czekały na to co pomyśli.”