W czwartek w Dzienniku Gazecie Prawnej ukaże się mój felieton które zawiera ciekawe obserwacje zebrane podczas urlopu nad Bałtykiem, poniżej fragment:

“Podczas urlopu na polskim morzem wybraliśmy się do kina w Słupsku. Jakież było moje zdziwienie gdy zaraz po wejściu do galerii handlowej, w świetnej lokalizacji,  zobaczyłem stoisko Amber Gold. W środku stało dwoje „doradców”, a przed stoiskiem dwie osoby, z bardzo smutnymi minami, pewno klienci którzy boją się że nie odzyskają pieniędzy. Minęliśmy stoisko i poszliśmy na film w rodzaju zabili go i uciekł, bo na takie filmy chodzi się w wakacje. Dwie godziny i trzystu zabitych później znowu przechodziliśmy koło stoiska Amber Gold. Coś mnie podkusiło, podszedłem i zapytałem się czy przyjmują wpłaty. Twarz doradczyni, która była smutna jak wierzba na podwórku na Grochowie gdzie się wychowałem, nagle stała się czerwona z wściekłości, pięści zacisnęła na tipsach, rzuciła wzrokiem dwa pioruny i warknęła „czy sprawia panu przyjemność zadawanie takich irytujących pytań. Jakoś muszę zrobić na życie, co nie?”.

Jasne że musi, prezes Amber Gold też musi jakoś zarobić. Natomiast moje pytanie było jak najbardziej zasadne, chciałem sprawdzić, czy Amber Gold ciągle przyjmuje wpłaty. Oczywiście w obecnej sytuacji tylko osoba chora psychicznie mogłaby podjąć taką decyzję, ale w sprawnie funkcjonującym kraju odpowiednie służby już dawno powinny zakazać dalszych wpłat. Po krótkiej wymianie zdań z nadętą jak balon meteorologiczny doradczynią w końcu uzyskałem odpowiedź że wpłaty przyjmują w innym miejscu, a na tym stoisku tylko udzielają informacji o tym jakie korzyści można odnieść lokując pieniądze w Amber Gold.”

W sobotę będzie mój felieton w Rzeczpospolitej, w którym pokażę co wspólnego mają śliwki z polityką antykryzysową strefy euro. Poniżej fragment:

“Podobna sytuacja ma miejsce w strefie euro. Euromatoły – liderzy strefy euro – próbują wpychać bankierom i krajom południa Europy, kolejne śliwki węgierki z pestkami.  Czyli wdrożono w życie sześć różnych pomysłów walki z kryzysem, które tylko pogorszyły sytuację, ponieważ kraje południa Europy są coraz bardziej zadłużone, a tamtejsze banki coraz bardziej zagrożone bankructwem. Ale na tym podobieństwo obu sytuacji się kończy. Bo w realnym życiu partner dominujący, czyli prezes EBC wstaje i krzyczy na całą salę – „poproszę o brzoskwinie”. I co? Kto dzwoni po ekipę z kaftanem? Nikt. Wręcz przeciwnie duża grupa ekonomistów i bankierów nagradza prezesa gromkimi brawami. Cóż za mąż stanu, jaki odpowiedzialny i mądry, łączy w sobie cechy świetnego bankiera i rasowego polityka, z pewnością poradzą sobie z brzoskwinią. Pozostali klienci restauracji, mimo że niewiele z tego rozumieją  tak bardzo przywykli do łykania śliwek, że uznali to za naturalny sposób jedzenia posiłku. Danie „Łykacz ze śliwek węgierek z pestką” znalazł się w menu w najlepszych restauracjach  na całym świecie. Doszło do tego, że jeżeli ktoś na deser nie zamówi „Łykacza” to popełnia faux pas i już go więcej mogą do tej restauracji nie wpuścić.”