Ekonomia z pewnością przezywa kryzys. Bo jak można wytłumaczyć, że tylu świetnie wykształconych ekonomistów, którzy doradzali politykom, pozwoliło na stworzenie systemu finansowego, którego załamanie może doprowadzić do kryzysu o skali przekraczającej Wielką Depresję, a kto wie, może nawet rozpocząć proces podobny do mrocznych lat średniowiecza w Europie zachodniej.

Przez kilka lat zajmowałem się tym problemem, czytałem książki z różnych dyscyplin naukowych i doszedłem do wniosku, że są dwie podstawowe słabości ekonomii jako nauki. Bez usunięcia tych słabości, ekonomia jako nauka, będzie źródłem ułomnych teorii, które są potem implementowane przez polityków i prowadzą do kryzysów, bezrobocia, a w skrajnym przypadku mogą zakończyć się wieloletnim załamaniem gospodarczym na skalę globalną.

Skalę problemu mogę zilustrować na przykładzie polityki pieniężnej, którą sam praktykowałem przez kilka lat jako wiceprezes Narodowego Banku Polskiego. W minionych 40 latach teoria i praktyka polityki pieniężnej zbankrutowała cztery razy. Autorzy teorii otrzymywali nagrody Nobla, byli autorytetami, a banki centralne na całym świecie wdrażały te teorie, prowadząc świat od kryzysu do kryzysu. Mam na ten temat cały wykład, z nazwiskami i przykładami w wielu krajów, ale tutaj jest miejsce na tylko na niewielki skrót. Postulowano aktywistyczną politykę pieniężną, czyli wykorzystanie krzywej Philipsa, skończyło się wysoką inflacja, którą potem trzeba było leczyć recesją. Postulowano konsolowanie inflacji za pomocą kontroli podaży pieniądza, okazało się to niemożliwe, inflacja nie dała się w ten sposób kontrolować. Wymyślono strategię bezpośredniego celu inflacyjnego, ale okazało się, że ta strategia nie dostrzega baniek na rynkach aktywów, przez lata funkcjonował put Greenspana z powodu tej ślepoty  i skończyło się kryzysem finansowym, którego skutki odczuwamy dzisiaj. Teraz mamy politykę pieniężną opartą na zerowych stopach procentowych i masowym druku pieniądza przez banki centralne, mija już czwarty rok jej realizacji, a kryzys właśnie wchodzi w nową, niebezpieczną fazę, ta polityka bankrutuje na naszych oczach.

Podobne obserwacje można poczynić analizując ewolucję teorii zarządzania przedsiębiorstwem (odkrycie opcji jako mechanizmu wynagradzania zarządu i patologiczne skrócenie horyzontu decyzyjnego które z tego wynikło), teorię rynków finansowych (rynki miały być efektywne, a okazały się patologicznie skorumpowane), teorię instrumentów pochodnych (pamiętam wykłady światowej sławy profesorów  na które uczęszczałem, gdy twierdzili że derywaty prowadzą do dywersyfikacji ryzyka, dzisiaj wiemy, że prowadzą do gigantycznej koncentracji ryzyka), teorię finansów międzynarodowych (widzimy do jakich patologii doprowadziło stosowanie konsensusu waszyngtońskiego w Europie Środkowo-Wschodnie i Rosji), i tak dalej. Patrząc na to wszystko i czerpiąc z innych dziedzin wiedzy twierdzę, że przyczyny tych patologii w teorii ekonomii są dwie.

Po pierwsze, ekonomiści służą istniejącej klasie panującej, co powoduje że proces wyłaniania dominującej teorii ekonomii dotyczącej danego zagadnienia kreuje jako dominującą tę teorię, która prowadzi do zwiększenia wpływów rządzącej grupy interesów.

Po drugie, ekonomia chlubi się tym, że stosuje matematyczne modele ekonomiczne, które co prawda upraszczają rzeczywistość, ale pozwalają na zaobserwowanie złożonych zależności, których bez tych modeli nie można dostrzec. Według mnie to co jest uważane za mocną stronę ekonomii, co miało ją stawiać wyżej w hierarchii nauk od „rozgadanej” socjologii  czy nauk politycznych, okazało się jej terminalną słabością. Podam prosty przykład sprzed lat. Kierowca przyjeżdża do warsztatu samochodowego i mówi, że silnik przerywa. Doświadczony mechanik zapala silnik, słucha uważnie, ogląda, a potem stuka młotkiem w jedno miejsce i silnik przestaje przerywać. „Tysiąc złotych” – mówi. „Tysiąc!?” – obrusza się kierowca – „za jedno stuknięcie młoteczkiem”. „Tak, bo ja wiem gdzie stuknąć” – potwierdza mechanik. Nie da się zbudować uproszczonego modelu, który potrafi dokonać analizy tej naprawy, ponieważ wiedza nabyta „tacit knowledge”, nie poddaje się prostemu kodyfikowaniu. Dlatego modele ryzyka zakładające uproszczony rozkład normalny, lub nawet rozkłady leptokurtyczne, rozpadły się, gdy wylądował czarny łabędź. Żeby zrozumieć dlaczego zdarzenie wielosigmowe miało miejsce, musiało mieć miejsce, trzeba przeczytać kilkadziesiąt książek o kryzysach w minionych 800 latach. Żeby zrozumieć dlaczego innowacyjność w Europie Zachodniej jest możliwa, a w Europie Wschodniej nie jest, trzeba czytać książki historyczne pokazujące zmiany ustrojowe w średniowiecznej Europie, bo żaden ekonomiczny model innowacyjności tego nie pokaże, a już na pewno nie pokażą tego idiotyczne, stuwskaźnikowe  modele innowacyjności klepane na excelowym kolanie przez Komisję Europejską. Żeby zrozumieć dlaczego Włochy nie mogą się rozwijać i stoją wobec ryzyka bankructwa, trzeba poznać dzieje Cesarstwa Rzymskiego po zniszczeniu Republiki i być może dzieje rozwoju schyłku Majów. Przykłady można mnożyć.

Te dwie fundamentalne słabości ekonomii można stopniowo zniwelować, choć nie będzie to proste. Czyli po pierwsze, trzeba stworzyć taki system debaty publicznej, w którym teoria i praktyka ekonomii jest poddawana nieustannej krytycznej ocenie. W tym systemie nie powinno się akceptować działań szybkich i zakulisowych, gdy decyzje podejmuje wąska elita. Książki „13 bankierów”, „Jak Goldman Sachs zapanował na światem”, „Demon którego sami stworzyliśmy”  i wiele innych pokazują, jak wąskie elity polityczno-finansowe podejmowały zakulisowe decyzje, które prowadziły do bogacenia się tych elit i do pogłębienia kryzysu, za który zapłacą podatnicy. Obecnie w podobnym trybie podejmowane są decyzje antykryzysowe w strefie euro, zaś publikacja alternatywnych teorii jest blokowana. Mogę podać przykład mojego artykułu sprzed dwóch lat, który pokazywał jak można natychmiast zakończyć kryzys grecki, którego publikacji odmówiło Financial Times i Wall Street Journal, mimo że wcześniej wielokrotnie publikowałem w tych gazetach, więc moje nazwisko było tam znane.

Po drugie, ekonomia powinna w mniejszym stopniu bazować na modelach matematycznych, a większym stopniu czerpać z innych dyscyplin oraz z analizy historycznej. Bo jeżeli ktoś karmi model danymi z minionych 20-30 lat, a tak się często robi, to nie ma żadnych szans na wyciągnięcie wniosków o obecnym stanie gospodarki i finansów. A jeżeli takie wnioski wyciąga, to popełni kardynalne błędy, a polityk lub przedsiębiorca który z tych wniosków skorzysta może doprowadzić do poważnego kryzysu w kraju lub w firmie.