Polecam tekst autorstwa dr Marka Rozkruta, dyrektora departamentu o bardzo długiej nazwie nie do zapamiętania w Ministerstwie Finansów  w dzisiejszej Rzepie, który dobrze opisuje stan finansów publicznych Polski. Dr Rozkrut, w odróżnieniu od swojego szefa, Jacka Rostowskiego, nie używa technik PR, nie manipuluje czytelnikiem, tylko suchym, technicznym językiem tłumaczy, że w latach 2008-2010 nie było żadnych reform, a w latach 2011-2012 budżet zaczął potężnie zaciskać pasa. Pokazywałem nawet przykłady patologii, które podczas tego zaciskania pasa natychmiast się pojawiły, jak próba wykończenia prywatnych przedszkoli poprzez obcięcie dotacji, co może pogorszyć szanse rozwojowe polskich maluchów.

Czytelnicy mojego bloga wiedzą to już od jakiegoś czasu, bo przez lata pokazywałem brak reform i wielki deficyt, częściowo chowany pod dywan, a od jakiegoś czasu piszę o twardej polityce fiskalnej, którą widać nawet w spadającym po raz pierwszy od 20 lat zatrudnieniu w administracji publicznej. Niestety dr Rozkrut nie postawił “kropki nad i”. Jeżeli mamy tak potężne (1) zacieśnienie polityki fiskalnej, połączone z (2) silnym spadkiem wydatkowania środków unijnych w 2013 roku, połączone z (3) recesją w strefie euro, połączone z (4) podatkiem CO2 który firmy mają płacić od 2013 roku, to jak to możliwe że Ministerstwo Finansów prognozuje około 3 procent wzrostu w 2013 roku. Jeżeli wszystkie cztery czynniki wymienione przeze mnie się zmaterializują, to jeżeli będzie jakikolwiek wzrost to będzie dobrze, bo może być recesja. Dlatego założyłem fundusz Eurogeddon, który ma zarabiać na spadkach na giełdzie, którą są nieuniknione w recesji.

Ale nie czepiam się, dr Rozkrut, z którym pracowałem cztery lata w NBP napisał dobry artykuł, warto przeczytać.