Pierwsze dwa tygodnie maja spędziłem podróżując w gronie rodziny i znajomych po Kubie i Kostaryce. Na Kubie poszedłem na pochód pierwszomajowy na Placu Rewolucji, jeździłem samochodami z lat 1950-tych po pustych ulicach, byłem na koncercie Buena Vista Social Club, jadłem langusty, paliłem cygara Cohiba, piłem mohito i dużo rozmawiałem z Kubańczykami. W Kostaryce polowałem (z lunetą i aparatem fotograficznym) na przepiękne ptaki w różnych rodzajach lasów, oglądałem 4-metrowe krokodyle z łodzi z odległości półtora metra, pływałem pontonem po rwącej górskiej rzece (rafting) i jeździłem z prędkością 70 km na godzinę po kilometrowej stalowej linie, zawieszony na niej na kołowrotku 300 metrów na ziemią (canopy tour). To były świetne wakacje, polecam.

Każdy kraj który odwiedzam staram się zobaczyć nie tylko oczami turysty, ale także oczami ekonomisty. Wrażenie z Kuby opisałem w tekście w Rzeczpospolitej (link do tekstu w poście poniżej). W tym poście podzielę się wrażeniami z Kostaryki.

PKB Polski na mieszkańca wynosi prawie 19,000 dolarów, w Kostaryce 11,000 dolarów. Kraj jest biedniejszy od Polski, co widać od razu po przyjeździe. Domy są skromniejsze a na ulicach jeżdżą gorsze samochody niż u nas. Jednak jest wiele rzeczy, których możemy się nauczyć od Kostarykańczyków. To kraj, który słynie z parków narodowych, i to widać na każdym kroku. Dbają o środowisko, wszędzie sortują śmieci. W parku narodowym Tortuguero, który każdy powinien zobaczyć ze względu na bogactwo fauny, jak upadnie drzewo do wody i blokuje część toru wodnego, to drzewo zostaje na miejscu, tak jak chce natura, nie jest usuwane.

Kostarykańczycy są mistrzami logistyki turystycznej. Zawsze na czas, zawsze bardzo mili dla turystów, zawsze najwyższy poziom usług. Korzystałem z pośrednictwa biura Mario Cordero (http://www.destinotropical.com), gorąco polecam.

Hotele są cenowo atrakcyjne i bardzo malownicze. Na przykład warto wybrać się do Puerto Viejo na jeden dzień (Stary Port) żeby  zobaczyć Mekkę rastamanów w Kostaryce, to tak jakby za jednym zamachem zaliczyć Jamajkę. Rano kupiliśmy pamiątki od jednego Rastamana, który leżał za stoickiem w hamaku. Wieczorem jechaliśmy rowerami na kolację do miasta, on ciągle leżał w hamaku. Jak się to zobaczy, to człowiek zupełnie inaczej podchodzi do swojego życia pełnego stresów. W hotelu Azania Bungalows, na pobliskim drzewie widzieliśmy dwa leniwce, które leniwie się poruszały, leniwie jadły liście. Podobno trudno je zobaczyć na wolności, a my nie musieliśmy wychodzić nawet z hotelu.

Byliśmy na Kostaryce w na początku pory deszczowej i w niektórych miejscach porządnie lało. Ale organizatorzy mają zawsze dostępne świetne poncho od deszczu i dzięki temu deszcz nam w nie przeszkadzał, zresztą w lasach chmurowych w Monteverde deszczu już nie było, a na plaży w Puerto Vejo było piękne słońce.

Ludzie wszędzie byli bardzo przyjaźni i mówili lepiej lub gorzej po angielsku. Dla nich turysta to nie tylko źródło gotówki, jak w wielu innych krajach, ale przede wszytym ciekawy człowiek, z którym można porozmawiać.

Kostaryka jest jednym z niewielu krajów, który nie ma własnej armii. To tak jak Polska, niby mamy 100-tysioęczną armię, ale gdyby rozpoczął się konflikt zbrojny na przykład z Białorusią to przegramy wojnę szybciej niż we wrześniu w 1939 roku. Tylko w Kostaryce nie udają, że mają armię i nie marnują na to pieniędzy. Przeznaczają je na inne cele związane z rozwojem kraju w oparciu o turystykę i naturę.

W Kostaryce można zobaczyć cztery rożne klimaty podczas jednej krótkiej podróży, można wspaniale odpocząć w parkach narodowych, czy aktywnie spędzić czas z odrobiną adrenaliny podczas rafting lub canopy tours. Na raftingu było ostro, raz nawet wyleciałem z żoną i teściem z pontonu, ale przynajmniej jest co wspominać, a było bezpiecznie bo asekuracja była bardzo profesjonalna.

Od Kostaryki powinniśmy się nauczyć konsekwencji w realizacji wizji rozwoju kraju w oparciu o naturalne przewagi. Ciekawe jest także to, że mają olbrzymie plantacje bananów i ananasów, ale jednocześnie supernowoczesne fabryki procesorów Intela.

Ananasy na Kostaryce są najlepsze na świecie, te które mamy w Europie są łykowate i kwaśne, w Kostaryce są słodkie i rozpływają się w ustach.

Na Kostaryce mają powiedzenie – Pura Vida, czyli pełnia życia. Takie właśnie są wakacje na Kostaryce. Pura Vida amigos. Gorąco polecam.