Według danych Eurostatu deficyt finansów publicznych (różnica między wydatkami a dochodami) osiągnął w 2010 roku najwyższy poziom w minionym 20-leciu i wyniósł 7,9% PKB. Skumulowany przez lata deficyt (plus część długów Gierka, ta która nie została nam darowana) czyli dług publiczny sięgnął równo 55% PKB.

Według metodologii liczenia długu stosowane w Polsce dług publiczny jest niższy, bo nie uwzględnia zadłużenia Krajowego Funduszu Drogowego w wysokości około 30 mld złotych.

Ojcowie polskiej konstytucji, która potem znalazła odzwierciedlenie w ustawie o finansach publicznych, wprowadzili zapis, że dług publiczny nie może przekroczyć 60% PKB. W ustawie jest próg 55%, żeby zawczasu rozpocząć proces ograniczania długu, bo w jednym roku nie da się tego zrobić bez wywoływania recesji i wysokiego bezrobocia. Intencją twórców konstytucji było zmuszenie rządu i parlamentu do działań rzeczywiście stabilizującyhc dług publiczny gdyby pojawiła się groźba przekroczenia progu ostrożnościowego. Te działania to ograniczanie wydatków, podwyżki podatków i inne reformy, które ekonomiści nazywają strukturalnymi.

Tymczasem obecny rząd przygotował operację ukrywania długu publicznego przed obywatelami na skalę bez precedensu w nowożytnej historii. W ciągu 10 lat rząd planuje schować ponad 300 mld długu (obecny dług publiczny na liczniku Balcerowicza przekracza 760 mld złotych). 200 mld zostanie schowanych przez zabranie naszych skłądek z OFE i przeznaczenie ich na bieżące wydatki. 30 mld już oztsało schowane w Krajowym Funduszu Drogowym, a ponad 70 mld złotych zostanie schowane w wyniki zmian w ustawie o BGK. Ten bank państwowy będzie zaciągał długi na budowę infrastruktury, a ten dług nie będzie wliczany do zadłużenia finansów publicznych.

Niech nikogo nie dziwią ładne tabelki, które Jacek Rostowski wysyła do Brukseli. W tych tabelkach dług publiczny w magiczny sposób, bez żadnych poważnych reform, w warunkach malejącego wzrostu gospodarczego po 2012 roku stabilizuje się w przedziale 50-55%. On się stabilizuje na papierze, bo w rzeczywistości będzie bardzo szybko rósł. Zapłacą za to nasze dzieci i wnuki w postaci wysokich podatków lub my sami w postaci wysokiej inflacji.

Na stronie pozwij-rzad.pl z trudem dobijamy do liczby 4 tysięcy podpisów. Proszę o wsparcie i rozesłanie wici, potrzeba nam więcej zwolenników.