Wyobraźmy sobie nastepujący tekst opublikowany pięć lat temu.

Przedstawiciele Rezerwy Federalnej  z zadowoleniem przyjęli wiadomość, o przedłużeniu ulg podatkowych, dzięki czemu impuls fiskalny zostanie przedłużony o kolejny rok, a deficyt budżetowy ponownie przekroczy 10 procent PKB. Pomimo prognoz wzrostu PKB na poziomie około 2 procent Fed utrzymuje ujemne realne stopy procentowe i deklaruje gotowość kupienia dowolnej ilości obligacji rządowych, żeby utrzymać długoterminowe stopy procentowe na jak najniższym poziomie. Przedstawiciele Fed naciskają na Europejski Bank Centralny żeby zaczął kupować na wielką skalę obligacje kilku bankrutujących krajów strefy euro w celu ( … tutaj można napisać co ślina na język przyniesie, nie włynie to na ogólną wymowę tekstu).

MFW rekomenduje bankom centralnym podniesienie celu inflacyjnego do co najmniej 4 procent, a krajom które mają problemy płatnicze doradza zaciągnięcie olbrzymich pożyczek w MFW z jednoczesnym ustanowieniem ograniczeń w przepływie kapitału w połączeniu z dewaluacją krajowego pieniądza.

Ekonomista który napisałby taki tekst natychmiast zostałby odesłany na konsultacje do psychiatry.

A dzisiaj. Powyższe dwa paragrafy stały się mainstreamem teorii i praktyki ekonomii.

Przez minioną dekadę bankierzy inwestycyjni przeistoczyli się z bankierów w zombi i tańczyli zombę. Teraz ta zaraza przekroczyła grube mury banków centralnych, którzy rozpoczęli szalony taniec zombi. Do tańca grają im prasy drukarskie. Ja niezmiennie uważam, że bogactwa narodów nie da się wydrukować, i jeszcze w tej dekadzie globalna gospodarka zapłaci potworną cenę za tą zombią politykę. Ale dopóki muzyka pras drukarskich gra, trzeba wstać i tańczyć.  Panie proszą Panów!