Rząd Donalda Tuska opublikował już kilka planów, w których udaje że robi reformy ograniczające deficyt sektora finansów publicznych, a w praktyce wszystko sprowadza się do podwyżek podatków na pokrycie kosztów zatrudniania tysięcy nowych urzędników. Do tego posługuje się techniką wrzutek medialnych, zamiast przygotować solidny i wiarygodny dokument, na podstawie którego obywatel mógłby ocenić rządowe plany. Ale tu chodzi o to, że zdezorientować obywatela, żeby się nie połapał, że podatki będą szły ostro w górę, bo może się to odbić negatywnie na popularności partii.

Dlatego chciałbym przypomnieć dobre standardy przygotowania reform. Takie standardy wyznacza Zielona księga Hausnera z 2003 roku, w dużej części przygotowana przez Agnieszkę Chłoń-Domińczak. Proponowane w Zielonej księdze reformy wydatków społecznych prowadziły do zwiększenia aktywności zawodowej ludzi i jednocześnie dawały oszczędności w wysokości około 1% PKB. Każda reforma była poprzedzona analizą patologii, były przedstawione konkretne propozycje z wyliczeniem skutków finansowych w krótkim i długim okresie. Minęło 7 lat. Dokonał się olbrzymi postęp w sektorze prywatnym i olbrzymi regres w rządzie, co widać po jakości dokumentów rządowych przygotowywanych siedem lat temu i teraz.

Jak mamy iść do przodu skoro się cofamy?