Po poniedziałkowej wypowiedzi ministra Boni rozpoczęła się debata o podatkach. Ponieważ rząd musi przeprowadzić zmiany w dochodach (wzrost) i wydatkach (ograniczenie) na łączną kwotę około 40-50 mld złotych, żeby uniknąć ryzyka przekroczenia przez dług publiczny progu 60% PKB zapisane w konstytucji, a nie widać woli ograniczania wydatków, więc prawdopodobnie czekają nas znaczne podwyżki podatków. To złe rozwiązanie dla gospodarki z co najmniej trzech powodów:

  • wzrost opodatkowania prowadzi do większego spowolnienia wzrostu niż racjonalizacja wydatków

  • jak pokazuje praktyka większości krajów podwyżki podatków są trwałe i prowadzą do trwałego wzrostu fiskalizmu, czyli większego udziału sektora finansów publicznych w PKB. Dla krajów i relatywnie niskim dochodzie na mieszkańca (a do takich krajów zalicza się Polska) jest to groźne, bo znacznie ogranicza potencjał wzrostu gospodarczego

  • efekty dynamiczne podwyżek podatków (obserwowane przez kilka lat) są istotnie różne od efektów statycznych obserwowanych w roku podwyżki podatków. Czyli po kilku latach wpływy podatkowe są mniejsze niż zakładano, problem długu pozostaje, co prowadzi do kolejnej fali podwyżek podatków

Ponadto, wybór które podatki podnieść powstaje w wyniku optymalizacji politycznej, a nie ekonomicznej. To znaczy, że w Polsce rząd zaproponuje podniesienie tych podatków, które zdaniem rządu w najmniejszym stopniu wpłyną negatywnie na popularność partii tworzących rząd. Dlatego można oczekiwać, że w górę pójdzie składka rentowa, która – być może słusznie – jest postrzegana jako podwyżka podatków mniej groźna politycznie, niż na przykład zmiany podatku VAT. Tymczasem badania międzynarodowe i krajowe pokazują, że podniesienie składki rentowej (wzrost klina podatkowego) jest najgorszym możliwym rozwiązaniem, jeżeli uwzględni się efekty dynamiczne, ponieważ zniechęca do tworzenia miejsc pracy i obniża zatrudnienie. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest obniżenie stawki VAT z 22% do 20% i ujednolicenie wszystkich stawek VAT na tym poziomie, połączone z transferami dla najuboższych. Wyższe wpływy z podatku VAT oznaczają wyższe opodatkowanie konsumpcji, co zachęca do oszczędzania, co jest bardzo potrzebne z wielu względów (niskie inwestycje, silnie pogarszająca się demografia itd.).

Wiele krajów europejskich podnosząc podatki kierowało się rozsądkiem ekonomicznym i zdecydowało się na wzrost wpływów z podatku VAT. Jeżeli doniesienia prasowe się potwierdzą i rząd zaproponuje wzrost składki rentowej zamiast wzrost wpływów z VAT, będzie to oznaczało, że Polska jest jednym z niewielu krajów, który w polityce podatkowej kieruje się wyłącznie argumentami politycznymi, ignorując argumenty ekonomiczne.

Patrząc na politykę fiskalną rządu PO-PSL w minionych latach wcale mnie to nie dziwi, jednak żeby zachować spójność nazewnictwa i realizowanych celów, proponuję zmienić nazwę z Ministerstwa Finansów na Ministerstwo PijaRu.

Na stronie stowarzyszenia KoLiber został uruchomiony licznik długu publicznego, który pokazuje jak szybko ten dług przyrasta. Można się też podpisać pod petycją “Polska bez długu”.