Ostatnio miałem okazję przebywać przez tydzień w Indiach, kilka dni było przeznaczone na semiarium polsko-indyjskie, kilka dni spędziłem prywatnie na zwiedzaniu w trójkącie New Delhi – Jaipur – Agra.

Kilka wrażeń. W semiarium uczestniczyło kilku bardzo znanych indyjskich ekonomistów, dziennikarzy oraz członków władz. Byłem pod wrażeniem wysokiego poziomu dyskusji, w Polsce bardzo rzadko można uczestniczyć w konferencji lub seminarium, gdzie tak otwarcie i głęboko merytorycznie dyskutuje się o problemach gospodarczych, miałem zresztą porównanie, bo dzień przed moim wyjazdem były panele celebrujące dwa lata rządu Donalda Tuska.

Po drugie, wiele osób zarzuca mi, że przewiduję sukces Chin, ale nie doceniam Indii. Po tej wizycie w całości potwierdzam swój pogląd. Za granicą Indie postrzegane są przez pryzmat sukcesu takich firm jak Mittal czy Tata, podczas gdy indyjskie duże miasta stają się dysfukcjonalne (jeżeli ktoś uważa, że w polskich miastach są korki, to niech pojedzie do Indii). To dzieje się w mimo że dopiero 3% indyjskich gospodarstw ma samochód, jeżeli ten wskaźnik wzrośnie do 7-10%, to będzie prawdziwa tragedia, bo tempo rozwoju infrastruktury publicznej jest zbyt niskie. Małe miasta się nie rozwijają, podcza gdy duże dosłownie się duszą (korki, smog).  Konsul, który sześć lat spędził w Bangladeszu mówił mi, że to i tak nic w porównaniu z zanieczyszczeniami i korkami w Bangladeszu.70% populacji Indii to analfabeci, nominalnie wskaźniki analfabetyzmu spadają, ale tylko dlatego że rośnie liczba ludzi którzy potrafią się podpisać, procent populacji który skończył 10 klas spada. W ocenie wielu ekonomistów indyjskich polityka rządów poniosła porażkę. Warto przeczytać książkę profesora Dipankara Gupty The Caged Phoenix, żeby zrozumieć skalę problemów.

Rozwarstwienie dochodów jest niewyobrażalne. Pod hotelem stało Ferrari, Mercedesy i BMW, a kilka kilometrów dalej ludzie mieszkali w kartonowych pudłach, żyjąc za mniej niż dolara dziennie. Wraz ze wzrostem gospodarczym w Indiach pojawiły się tendencje separatystyczne, Maoiści w wielu stanach przejęli funkcje rządu, nawet sami zbierają podatki. Niektórzy gubernatorzy zwiedzają stany z helikoptera, bo jazda samochodem mogłby być dla nich zbyt niebezpieczna, tak silna jest nienawiść do władzy centralnej.Tak długo jak był niski wzrost (lata 1958-1991) nie było różnic w dochodach, ale była jedność w biedzie. Teraz różnice w dochodach generują ryzyko pojawienia się skrajnych poglądów i partii które te poglądy reprezentują.

Infrastruktura jest w opłakanym stanie. Na przykład podłączenie do linii energetycznej polega na wyrzuceniu z okna kabla z haczykiem, nie mam pojęcia jak firmy energetyczne ściągają opłaty za prąd. Poniżej zdjęcie z takim podłączeniem z New Delhi.

Podlaczenie pradu

Trasport drogowy jest dla nas szokiem. Główne drogi są dwupasmowe, ale jechać można najwyżej 60-80 km na godzine, ponieważ z pasa zieleni może nagle wyjść krowa, wielbłąd, stado kóz, albo grupa osób. Co jakiś czas pojawia się ciężarówka jadąca pod prąd, co jest normalne i nikogo nie dziwi, ponieważ w ten sposób ma bliżej do zjazdu. Za to nie ma wypadków, bo wszyscy jeżdzą bardzo wolno.

Szansą na postęp jest bardzo wysoka jakość elit, dużo wyższa niż w Polsce, o czym sam się przekonałem.Gdy podczas seminarium wspomniałem o pracy Roberta Barro, która pokazuję, że demokracja negatywnie wpływa na wzrost, okazało się, że wszyscy ją znają i mają świadomość ryzyk demokracji dla biednego kraju.

Indie to także olbrzymi rynek zbytu, prawie nie wykorzystany przez polskie firmy (jest kilka chlubnych wyjątków). A szkoda, bo na przykład we wrześniu w ciągu miesiąca przybyło prawie 20 milionów (!) abonentów sieci komórkowych i ich łączna liczba sięgnęła ponad 530 milionów. Okazało się że telefon komórkowy (tani) jest bardzo ważnym narzędziem który pomaga biednym ludziom przetrwać.

Ktoś mnie spytał o pierwsze wrażenie z Indii. W życiu nie widziałem tylu ciężarówek (na głownej drodze Delhi-Bombaj), które jednocześnie są domem dla kierówców i ich pomocników.

Indie to bardzo ciekawy kraj, z pięknymi zabytkami. Ale skala wyzwań stojąca przed Indiami jest ogromna. W tym świetle nasze polskie problemy wyglądają zupełnie inaczej, jakoś skromniej.