Od wielu lat współpracuję w różnymi ministerstwami polskich rządów. Zauważyłem, że prowadzone prace rządowe opierają się na fragmentarycznej wiedzy, często wiele czasu spędza się na poszukiwaniu wiedzy, często istnieją opracowania które byłyby bardzo przydatne w podejmowaniu wysokiej jakości decyzji, ale osoby pracujące nad danym zagadnieniem zwyczajnie nie wiedzą że takie opracowanie istnieje (bo zostało zrobione przez inne ministerstwo, które tej informacji nie przekazało dalej, albo powiesiło gdzieś na stronie gdzie nikt nie zagląda). Często takie opracowania powstały za granicą, ale nikt o tym nie wie. W Polsce nie istnieje polityka zarządzania wiedzą w sektorze publicznym. To ma swoje wymierne koszty, które idą w setki milionów złotych rocznie w postaci gorszej jakości podejmowanych decyzji, opóźniania decyzji.

Około rok temu przekazałem rządowi propozycję utworzenia depozytariusza wiedzy (z wykorzystaniem tagów i innych mechanizmów web 2.0), w którym na zasadzie moderowanego crowdsourcingu byłyby umieszczane kwanty wiedzy, a osoby które umieszczą najbardziej użyteczne kwanty wiedzy otrzymywałyby nagrodę premiera. Oceniam, że wykonanie takiego serwisu kosztowałoby mniej niż 100,000 złotych i zajęło mniej niż trzy miesiące (łącznie z pracami prawnymi dotyczącymi przestrzegania praw autorskich do kwantów wiedzy). Do tego należałoby doliczyć około 500,000 złotych rocznie na nagrody premiera dla twórców i dystrybutorów najbardziej wartościowej wiedzy.

Po stronie kosztów mamy 500,000 złotych rocznie, po stronie zysków mamy setki milionów rocznie oraz zmianę kultury pracy w administracji publicznej, z silosowej na taką w której dominuje dzielenie się wiedzą i współpraca.

W czasach ciężkiego kryzysu i stumiliardowej dziury w finansach publicznych nie stać nas na dalsze opóźnianie oczywistych decyzji, które są dobre dla Polski. Apeluję do rządu żeby jak najszybciej stworzyć depozytariusza wiedzy w Polsce.