Raport o stabilności sektora finansowego opracowany przez Departament Systemu Finansowego NBP jest bardzo ciekawy. Oczywiście najciekawsze są symulacje sytuacji finansowej banków w różnych scenariuszach rozwoju sytuacji gospodarczej. Poniżej krótkie podsumowanie wyników:

  • jeżeli rozwój sytuacji gospodarczej będzie taki jak w projekcji NBP z czerwca 2009, bezrobocie w końcu 2010 roku wzrośnie do ponad 13 procent, co będzie oznaczało, że odsetek gospodarstw domowych z ujemnym buforem dochodowym (dochód gospodarstwa minus minimalne koszty utrzymania minus koszt spłaty kredytów)  wzrośnie z 8.7 procent w 2007 roku do 10.7 procent w 2010 roku, gdyby gospodarstwa nie otrzymywały zasiłku dla bezrobotnych ten odsetek wyniósłby 13.2 procent. Trudno ocenić czy to dużo, tym bardziej że jest rządowy program wspierający nowych bezrobotnych w spłacie kredytów mieszkaniowych. Niemniej można ocenić, że rozpoczęty w ostatnich miesiącach proces pogarszania się jakości kredytów konsumpcyjnych może w świetle wyników tych symulacji przybrać na sile i że może pojawić się nowy problem społeczny – ubóstwa pułapki zadłużenia.

Na stronach 68-72 raportu są przedstawione wyniki stress-testów dla banków. Jeżeli 5 procent terminowo spłacanych kredytów stałoby się kredytami nieregularnymi, wówczas banki o udziale około 30 procent w aktywach sektora bankowego miałoby według stanu na kwiecień 2009 współczynniki wypłacalności poniżej wymaganych 8 procent i wymagałoby dokapitalizowania. Według danych z sierpnia 2008 roku taki sam szok powodował, że banki o udziale tylko 18 procent w aktywach sektora miałyby problem ze współczynnikiem wypłacalności.

W szokowym scenariuszu recesji w gospodarce polskiej w latach 2009-2010 (chociaż nie podano skali zakładanego spadku PKB) odpisy na złe kredyty w bankach przekraczają 60 miliardów złotych, a 22 banki muszą zostać dokapitalizowane łącznie kwotą nieco ponad 4 miliardy złotych.

Wnioski są następujące. Nawet w scenariuszu dwuletniej recesji polski sektor bankowy poradzi sobie ze stratami przy założeniu że właściciele banków dokapitalizuję je łącznie kwotą niewiele przekraczającą miliard euro. To niewiele w porównaniu z kosztami  setek miliardów dolarów i euro dokapitalizowania, które musiały ponieść rządy USA i krajów Europy Zachodniej. Nieco paradoksalnie można powiedzieć, że w krajach Zachodu rządy (podatnicy) dopłacają, a w Polsce (na razie) wypłacają, w postaci otrzymanej dywidendy.

Zarządy banków nie mają pewności czy ich właściciele będą chcieli zwiększyć kapitały, więc na wszelki wypadek ograniczają akcję kredytową. Wahadło przesunęło się na drugą stronę, tak jak dwa lata temu banki przesadziły z łatwością z jaką udzielały kredytów, teraz przesadzają i ograniczają kredyty nawet bardzo wiarygodnym klientom, o czym mówili prezesi największych polskich spółek na niedawnym seminarium w Rzeczpospolitej. Jednak najważniejsze jest to, że po lekturze raportu NBP Kowalski może spać spokojnie, polskie banki są bezpieczne. Oczywiście pod warunkiem, że NBP nie pominął istotnych czynników ryzyka w swoich stress-testach. Ja widzę jeden czynniki ryzyka pominięty w raporcie, czas pokaże czy to ryzyko będzie istotne.