Tym razem gościnnie artykuł Michała Pastora.

Umożliwienie uczenia się nie jest wyłącznie problemem szkoły, ale także społeczeństwa i tworzonej przez nie kultury (…)uczenie się nie jest bierne – jest aktywnym procesem, w trakcie którego dochodzi do zmian w mózgu uczącego się” Manfred Spizter – Jak uczy się mózg

Głoszę tezę, że jesteśmy tym czym są nasze mózgi. Co więcej możemy zgodzić się z propozycją, którą sformułował Sugata Mitra , że w wyniku rozwoju technik informacyjnych, powstania Internetu oraz w związku z przekształceniami globalnej gospodarki, to ile wiesz [czyli to, co możesz w każdym wymiarze wydobyć ze swojego mózgu jako „wartość dodaną” wcześniejszych reprezentacji] wprost wpływa na to jaki status finansowy i społeczny w danej chwili posiadasz [suma prywatnych statusów wynikających z posiadanej wiedzy warunkowała będzie natomiast sukces całych społeczeństw]! W związku z tym należy się zastanowić nad tym, czy zdolność zdobywania tego, co wiemy jest uposażeniem powszechnym; a także czy o tym kim jesteśmy decyduje edukacja formalna, czy też rozwój na drodze dostarczania różnorodnych, nowych bodźców przez całe życie? Sprawa jest o tyle istotna, że odpowiedź na powyższe pytania oraz aplikacja tych rozwiązań do polityki edukacyjnej wpływa na przyszłe życie najmłodszych członków naszego społeczeństwa – co więcej przyjęty model aktualnej edukacji [już na najniższych poziomach] zdeterminować może potencjalne szanse obecnych dzieci, na w miarę bezbolesną adaptację, do stale zmieniającego się środowiska informacyjnego, społecznego oraz gospodarczego! Fundamentalnym pytaniem dla przyszłości naszego kraju powinniśmy uczynić kwestię następującą: czy wyposażamy najmłodszych obywateli Polski w kompetencje, „narzędzia” które pozwolą im skutecznie poruszać się po świecie powiedzmy w 2020 roku?!!!

Nie czuję się kompetentny, by silić się na tym blogu na sformułowanie kompletnej strategii odpowiadającej na to wyzwanie, lecz według mnie każdy z nas, w swojej prywatnej drodze codziennego rozwoju, może sformułować w trakcie podejmowania decyzji edukacyjnych wizję siebie na rok 2020, która rozstrzygała będzie poniższe dylematy:

Czy istnieje jeden model kształcenia dla przyszłości, skoro jego założenia bazują na świecie, który każdego dnia przechodzi w zapomnienie? Czy powinniśmy koncentrować się, planując edukację obecnych dzieci, na aktualnych potrzebach gospodarki, czy też powinniśmy stworzyć im szanse na holistyczny, stały rozwój – w atmosferze różnorodności bodźców, dyscyplin i kultur – kompetencji, które sami zainteresowani na danym etapie edukacyjnej drogi uznają za stosowne? Edukacja dla „choroby dyplomów” [trwale się zresztą dewaluujących], czy edukacja dla rozwijania indywidualnych pasji i talentów? Edukacja bazująca wyłącznie na zgromadzonej wiedzy jawnej, czy edukacja, która pozwala – w wyniku synergii wiedzy jawnej oraz tacit knowledge – przełożyć, w wyniku codziennych międzyludzkich interakcji, posiadany kapitał wiedzy i relacji na działanie [bo taka jest chyba trafna definicja sukcesu]? Edukacja jako masowa linia produkcyjna czy edukacja jako laboratorium przyszłości [casus struktury i metody edukacji cross-disciplinary learning w MIT ]? Edukacja kształcąca ludzi, którzy są mistrzami świata w rozwiązywaniu testów „pod klucz”, czy też edukacja tworząca ludzi, którzy w sposób twórczy potrafią rozwiązywać realne problemy?_

_ Historię Gillian z książk i Kena Robinsona pod tytułem The Element: How Finding Your Passion Changes Everything, która pozwala spojrzeć na kształt i cel edukacji w nieszablonowy sposób już znacie . Zanim zaczniecie zastanawiać się nad zaprezentowanym przeze mnie katalogiem pytań pomyślcie też przez sekundę czy znacie skądś sytuację przedstawioną na poniższej grafice:

owce_barany.png

Źródło: Ken Robinson – The education system needs a radical shake-up [New Statesman - Practical Learning - 28 lipca 2008 roku, s.4]

Myśląc o edukacji pamiętajmy zatem dobrą radę dotyczącą zarówno nauki, jak i doboru garnituru jakiej udzielił nam Garry Hawkes*: model „one size fits all” niekoniecznie przynosi najlepsze efekty! Wynika to z prostego faktu – edukacja jest zawsze zabiegiem prowadzonym na „otwartych” mózgach uczniów, a te w wyniku różnej drogi rozwojowej posiadają zróżnicowaną „treść”, stąd gdy próbujemy „naciągać” je do jednego musztra najprawdopodobniej marnotrawimy sporo talentu i naturalnej kreatywności! Stosując sportową metaforę: nie z każdego biegacza można za pomocą jednego planu treningowego zrobić rekordzistę świata w sprincie! Lub też przechodząc na arenę sztuki: malarstwo byłoby strasznie nudne, gdyby wszyscy malarze używali tej samej techniki, stylu i kolorów! Talent – podobnie jak inteligencja – jest wszak wieloraki! Podejście bazujące w edukacji na automatyzmie, uśrednieniu jest „śmietnikiem” potencjału „osób w czymś dobrych”, mających swoją pasję …jeśli nie „cmentarzyskiem geniuszy”!

Na zakończenie polecam zapoznać się kapitalną prezentacją dotyczące tego, że dzieci – nawet te, które w kategoriach „świata cyfrowego” uznać możemy za wykluczone, wręcz upośledzone – posiadają niesamowity potencjał poznawczy oraz nieskończone zasoby ciekawości świata, talentu, kreatywności! Zainteresowanym polecam zobaczyć pełen film podsumowujący projekt The Hole in the Wall !

Mały update: po przebudzeniu przypomniała mi się historią niesamowitego dziewięciolatka Lim Ding Wen’a (w tym wieku programuje biegle w 6 językach programowania), o którym niespełna tydzień temu informowało BBC NEWS [na naszym podwórku informował o nim, a raczej replikował treść, portal [Tym razem gościnnie artykuł Michała Pastora.

Umożliwienie uczenia się nie jest wyłącznie problemem szkoły, ale także społeczeństwa i tworzonej przez nie kultury (…)uczenie się nie jest bierne – jest aktywnym procesem, w trakcie którego dochodzi do zmian w mózgu uczącego się” Manfred Spizter – Jak uczy się mózg

Głoszę tezę, że jesteśmy tym czym są nasze mózgi. Co więcej możemy zgodzić się z propozycją, którą sformułował Sugata Mitra , że w wyniku rozwoju technik informacyjnych, powstania Internetu oraz w związku z przekształceniami globalnej gospodarki, to ile wiesz [czyli to, co możesz w każdym wymiarze wydobyć ze swojego mózgu jako „wartość dodaną” wcześniejszych reprezentacji] wprost wpływa na to jaki status finansowy i społeczny w danej chwili posiadasz [suma prywatnych statusów wynikających z posiadanej wiedzy warunkowała będzie natomiast sukces całych społeczeństw]! W związku z tym należy się zastanowić nad tym, czy zdolność zdobywania tego, co wiemy jest uposażeniem powszechnym; a także czy o tym kim jesteśmy decyduje edukacja formalna, czy też rozwój na drodze dostarczania różnorodnych, nowych bodźców przez całe życie? Sprawa jest o tyle istotna, że odpowiedź na powyższe pytania oraz aplikacja tych rozwiązań do polityki edukacyjnej wpływa na przyszłe życie najmłodszych członków naszego społeczeństwa – co więcej przyjęty model aktualnej edukacji [już na najniższych poziomach] zdeterminować może potencjalne szanse obecnych dzieci, na w miarę bezbolesną adaptację, do stale zmieniającego się środowiska informacyjnego, społecznego oraz gospodarczego! Fundamentalnym pytaniem dla przyszłości naszego kraju powinniśmy uczynić kwestię następującą: czy wyposażamy najmłodszych obywateli Polski w kompetencje, „narzędzia” które pozwolą im skutecznie poruszać się po świecie powiedzmy w 2020 roku?!!!

Nie czuję się kompetentny, by silić się na tym blogu na sformułowanie kompletnej strategii odpowiadającej na to wyzwanie, lecz według mnie każdy z nas, w swojej prywatnej drodze codziennego rozwoju, może sformułować w trakcie podejmowania decyzji edukacyjnych wizję siebie na rok 2020, która rozstrzygała będzie poniższe dylematy:

Czy istnieje jeden model kształcenia dla przyszłości, skoro jego założenia bazują na świecie, który każdego dnia przechodzi w zapomnienie? Czy powinniśmy koncentrować się, planując edukację obecnych dzieci, na aktualnych potrzebach gospodarki, czy też powinniśmy stworzyć im szanse na holistyczny, stały rozwój – w atmosferze różnorodności bodźców, dyscyplin i kultur – kompetencji, które sami zainteresowani na danym etapie edukacyjnej drogi uznają za stosowne? Edukacja dla „choroby dyplomów” [trwale się zresztą dewaluujących], czy edukacja dla rozwijania indywidualnych pasji i talentów? Edukacja bazująca wyłącznie na zgromadzonej wiedzy jawnej, czy edukacja, która pozwala – w wyniku synergii wiedzy jawnej oraz tacit knowledge – przełożyć, w wyniku codziennych międzyludzkich interakcji, posiadany kapitał wiedzy i relacji na działanie [bo taka jest chyba trafna definicja sukcesu]? Edukacja jako masowa linia produkcyjna czy edukacja jako laboratorium przyszłości [casus struktury i metody edukacji cross-disciplinary learning w MIT ]? Edukacja kształcąca ludzi, którzy są mistrzami świata w rozwiązywaniu testów „pod klucz”, czy też edukacja tworząca ludzi, którzy w sposób twórczy potrafią rozwiązywać realne problemy?_

_ Historię Gillian z książk i Kena Robinsona pod tytułem The Element: How Finding Your Passion Changes Everything, która pozwala spojrzeć na kształt i cel edukacji w nieszablonowy sposób już znacie . Zanim zaczniecie zastanawiać się nad zaprezentowanym przeze mnie katalogiem pytań pomyślcie też przez sekundę czy znacie skądś sytuację przedstawioną na poniższej grafice:

owce_barany.png

Źródło: Ken Robinson – The education system needs a radical shake-up [New Statesman - Practical Learning - 28 lipca 2008 roku, s.4]

Myśląc o edukacji pamiętajmy zatem dobrą radę dotyczącą zarówno nauki, jak i doboru garnituru jakiej udzielił nam Garry Hawkes*: model „one size fits all” niekoniecznie przynosi najlepsze efekty! Wynika to z prostego faktu – edukacja jest zawsze zabiegiem prowadzonym na „otwartych” mózgach uczniów, a te w wyniku różnej drogi rozwojowej posiadają zróżnicowaną „treść”, stąd gdy próbujemy „naciągać” je do jednego musztra najprawdopodobniej marnotrawimy sporo talentu i naturalnej kreatywności! Stosując sportową metaforę: nie z każdego biegacza można za pomocą jednego planu treningowego zrobić rekordzistę świata w sprincie! Lub też przechodząc na arenę sztuki: malarstwo byłoby strasznie nudne, gdyby wszyscy malarze używali tej samej techniki, stylu i kolorów! Talent – podobnie jak inteligencja – jest wszak wieloraki! Podejście bazujące w edukacji na automatyzmie, uśrednieniu jest „śmietnikiem” potencjału „osób w czymś dobrych”, mających swoją pasję …jeśli nie „cmentarzyskiem geniuszy”!

Na zakończenie polecam zapoznać się kapitalną prezentacją dotyczące tego, że dzieci – nawet te, które w kategoriach „świata cyfrowego” uznać możemy za wykluczone, wręcz upośledzone – posiadają niesamowity potencjał poznawczy oraz nieskończone zasoby ciekawości świata, talentu, kreatywności! Zainteresowanym polecam zobaczyć pełen film podsumowujący projekt The Hole in the Wall !

Mały update: po przebudzeniu przypomniała mi się historią niesamowitego dziewięciolatka Lim Ding Wen’a (w tym wieku programuje biegle w 6 językach programowania), o którym niespełna tydzień temu informowało BBC NEWS na naszym podwórku informował o nim, a raczej replikował treść, portal (przy okazji fajny przykład a propos rzetelnego odsyłania do źródła i linkowania)]. Próbkę jego talentu można obejrzeć na IntoMobil .

Pomijając przewagę kapitału intelektualnego, wynikającą z pracy zawodowej jego ojca, myślę że Lim stanowi doskonały przykład tego jak plastyczne, twórcze, „głodne” nowych bodźców oraz skuteczne w działaniu są mózgi dzieci! Poza tym, w kontekście najnowszej książki Dana Tapscotta, warto podkreślić motywację do twor_zenia_ młodego geniusza_,_ która jest symptomatyczna dla NetGeneratio_n: “I wrote the program for my younger sisters, who like to draw,” “But I am happy that people like it.”_!

Ciekawe ilu jego rówieśników traci te naturalne zdolności na skutek wdrożenia w reżim polskiego szkolnictwa? Argumenty a propos różnicy finansowania jakoś mnie nie przekonują, ponieważ młodemu geniuszowi przejawiającemu dajmy na to nieprzeciętne talenty matematyczne wystarczy ledwie kartka papieru i ołówek… no i nauczyciel z pasją, indywidualnie podchodzący do jego rozwoju!

W mało którym zagadnieniu sprawdza się tak skutecznie, jak w dziedzinie nieograniczonej wyobraźni i kreatywności młodych umysłów zasada z amerykańskich kursów motywacyjnych, mianowicie ta, że The Sky is The Limit!!!