Krzysztof Rybiński

Matka wszystkich kryzysów

 

A kiedy kryzys stanie o twych wrót

Kiedy produkcja spada, nastrój podły

Kiedy strwożone serca czekają na cud

Gdy naród zwątpił i wznosi modły

To wtedy rząd w trudzie i znoju

Uchwala plan: stabilności i rozwoju

 

Gdy bankrutują banki i fabryki

A kredyt niczym miś polarny ginie

Kiedy czerwone giełdowe statystyki

Zmarszczki odcisną na niejednej łysinie

Nie dla nas strach, dla kryzysu pogarda

Bo mamy plan na 91.3 miliarda

 

Greenspan popiołem głowę sypie

Bernanke w drukarskiej farby plamach

King tak obcina, że ledwie zipie

Trichet ostrzega na wszystkich łamach

My flegmatycznie, że sam nie wiem

Mówimy głośno, trzy kropka siedem

 

Na waszyngtońskiego konsensusu gruzach

Prywatne zyski i uspołecznione straty

Gdy śladu nie ma po władcach i tuzach

Nowe pojawią się wnet dylematy

Świata finanse pod państwową władzą

Pożyczą chętnie, tylko czy oddadzą?