W ostatnim tygodniu mieliśmy festiwal oskarżeń wyborczych. I wiele z nich było zasadnych, bo nieudolność administracji publicznej odpowiedzialnej za organizację wyborów sięgnęła szczytów. I media miały o czym mówić i pisać. Ale to wszystko przykrywa inny znacznie poważniejszy problem. O ile w wyborach parlamentarnych ważna jest przynależność partyjna, bo potem większość posłów i senatorów głosuje tak jak mają napisane na kartce (taka trochę małpia robota, nie wymagająca wysokiego IQ, trzeba tylko odróżniać kolory, zielony i czerwony na guzikach), o tyle w wyborach lokalnych powinny liczyć się przede wszystkim poglądy kandydata i jego doświadczenie życiowe.

Chciałbym na przykład wiedzieć ilu z radnych ma za sobą doświadczenie bycia przedsiębiorcą, jakie mają wykształcenie, jakie największe osiągnięcia. Czy w wyborach do sejmików wygrała frakcja byłych przedsiębiorców, czy byłych urzędników. Czy wybrano ludzi mądrych, czy cwanych. To znacznie ważniejszy podział, niż ten na loga partyjne. Ale to wymaga znacznie więcej pracy od dziennikarzy, więc wola iść na łatwiznę. Ale ta łatwizna znowu dzieli Polaków, zamiast udzielać wartościowej informacji.