Bardzo często, również na tym blogu, spotykamy się z sytuacja, gdy dwie osoby wymieniają argumenty spierają się o jakąś kwestię i nie mogą dojść do porozumienia. Psychologiczny mechanizm tego zjawiska opisywałem tutaj. Szczególnie niebezpieczna jest sytuacja, gdy ktoś podejmuje ewidentnie złe decyzje, które zrujnują mu życie, ale ta osoba nie dość że nie jest w stanie tego dostrzec, to jeszcze pozostaje tak zacietrzewiona w swoim przekonaniu, że staje się hermetyczna na sensowne argumenty. To dotyczy setek tysięcy Polaków, którzy wzięli olbrzymie kredyty na kupno mieszkania lub domu, kredyty z LTV (loan-to-value) 80-200 procent. Oczywiście, żaden bank na początku nie udzielał kredytu z LTV 200 procent, ale po spadku cen nieruchomości w minionych kilku latach wiele osób ma do spłacenia kredyt dwa razy większy niż wartość domu/mieszkania. Jeżeli nie wygrają w totolotka, albo nagle nie awansują i nie zaczną zarabiać kilkakrotnie więcej, to sami, przez błędne decyzje skazali się na los finansowych niewolników XXI wieku. Sobie już nie pomogą, bo pozycja prawna banków w Polsce jest najmocniejsza na świecie, i banki zawsze dopadną dłużnika i wycisną z niego zapłatę za kredyt. Ale mogą pomóc innym, którzy jeszcze tej głupiej decyzji nie podjęli.

Dlatego mam prośbę do tych, którzy zostali namówieni przez banki (reklama), rodziców (kup, idź na SWOJE), doradców (ceny mieszkań będą zawsze rosły, weź kredyt we franku, rata jest niższa), żeby podzielili się swoimi historiami, dlaczego podjęli taką złą decyzję i jak to wpływa teraz na ich życie. Może te osobiste tragedie życiowe przekonają innych, żeby nie iść tą drogą.

Moje doświadczenie z analizowania otoczenia ekonomicznego przez minione 25  lat jest następujące. Polacy rzadko, bardzo rzadko uczą się na cudzych błędach. Muszą popełnić własne. Ale jeżeli błąd dotyczy mało istotnej decyzji, to w porządku. Księgujemy straty i idziemy dalej. Ale jeżeli błąd dotyczy inwestycji, w której zaciągnięty kredyt przekracza 4-krotnie całkowity majątek rodziny, to konsekwencje mogą zrujnować całe życie, łącznie z rozpadem rodziny.

Spekuluję na giełdzie od 1993 roku. Czasami brałem spory lewar, nawet nieco ponad 100 procent kapitału, byłem wtedy młodszy i mniej rozsądny niż teraz. Wtedy spałem źle, widocznie mój organizm nie wytrzymywał takiego lewara. Należę do ludzi z ponadprzeciętnym apetytem na ryzyko, zrealizowałem w życiu wiele innowacyjnych projektów, takich rzeczy których jeszcze nikt wcześniej nie robił. Narażałem się moimi artykułami i wypowiedziami bardzo wpływowym ludziom w Polsce. Grałem i gram pod prąd opinii większości na giełdzie trzymając do tej pory duże krótkie pozycje na WIG20 z poziomu 2800, grając przeciwko Fed, BoJ i ECB. Zatem lubię ryzyko.

Ale mimo tego dużego apetytu na ryzyko dwóch rzeczy nigdy bym nie zrobił:

  • nie ulokowałbym całych moich oszczędności z lewarem 400 procent w jednej nieruchomości
  • nie postawiłbym wszystkich moich oszczędności na czerwone w kasynie

Mimo, że obstawienie czerwonego w kasynie jest sensowniejszą strategią  niż kupno mieszkania z 4-krotnym  lewarem w dzisiejszej Polsce. Oczekiwana strata jest mniejsza.