Przed wyjazdem nad morze byłem u notariusza, ze wspólnikami założyliśmy ciekawą firmę, jesienią będzie o nas głośno. To już kolejna moja firma, jedna zbankrutowała – to było bardzo wartościowe doświadczenie, za to druga zrealizowała już kilkadziesiąt projektów B2B. Ale wpis będzie o czym innym. Przed notariuszem byłem z 12-letnią córka u okulisty, a ponieważ wizyta się przeciągała, to jej powiedziałem, że pewno będzie musiała pójść ze mną do kancelarii. A ona pyta – a po co tam idziesz. – Założyć firmę – odpowiadam. – A co to będzie za firma, spółka z o.o.? – dopytuje córka.

Co, nie wierzycie? W czasach gdy gazety rozpisują się o tym, że Polacy mają zerową wiedzę ekonomiczna i finansową, 12-letnie dziecko wie co to jest spółka z o.o. Wie, a jakże. Bo zamiast gapić się w rozmiękczające mózg programy telewizyjne, zamiast oglądać gadające głowy resortowej hydry promujące wielofunkcyjny odbyt i plujące na tysiącletnią tradycję, my gramy rodzinnie i ze znajomymi od jakiegoś czasu w grę planszową Eurocash.  To polska gra, która uczy przedsiębiorczości, pokazuje, że jedni mogą zasuwać na etacie przez całe życie, w błędnym kole, a inni mogą tworzyć firmy, zarabiać i mieć inne, ciekawsze życie. Ta gra powinna być w każdej szkole, powinno się w nią grać na lekcjach przedsiębiorczości, bo teraz dzieci na tych lekcjach uczą się o ZUS i ilu osłów jest w Sejmie, co ma tyle wspólnego z przedsiębiorczością, co krzesło elektryczne z krzesłem.

Spróbujcie, sprawdźcie czy naprawdę rozumiecie co to jest stopa procentowa, czy potraficie odróżnić dobrą okazję biznesową od kiepskiej, czy macie dryg do robienia interesów w nieruchomościach lub na giełdzie. I dajcie dzieciom szansę, może łykną bakcyla i zostaną przedsiębiorcami.