Typowy bank centralny ma następującą funkcję straty (ang. loss function), stara się minimalizować odchylenia inflacji od celu i PKB od produktu potencjalnego. Jeżeli inflacja jest zgodna z celem, a PKB zgodny z potencjalnym, to funkcja straty osiąga swoje minimum, równe zero. I bank centralny jest wtedy szczęśliwy, bo dobrze wykonuje swoją robotę. Po aferze taśmowej wiemy, że NBP ma trzecią zmienną w funkcji straty, to popularność Platformy Obywatelskiej w relacji do popularności PiS. Za każdym razem jak słupek popularności PO spada poniżej słupka dla PiS, funkcja straty silnie rośnie i NBP podejmie działania, żeby ten trend odwrócić. I NBP będzie szczęśliwy dopiero, jak słupek PO znacznie przewyższy słupek PiS. Nie trzeba było długo czekać na konkrety, w najnowszym sondażu popularność PO spadła znacznie poniżej poparcia dla PiS i wynosi tylko 24 procent, 7 procent mniej niż poparcie dla PiS. I już NBP, głosem (przepraszam za wyrażenie) członka RPP zapowiada wniosek o obniżenie stóp procentowych w lipcu, żeby przez wzrost kredytów i poprawę nastrojów doprowadzić do wzrostu poparcia dla PO. Zresztą ten (przepraszam za wyrażenie) członek RPP wcześniej nie widział nic zdrożnego w tym, że prezes NBP ogłosił za uprzejmym pośrednictwem Wprost nową, polityczną funkcję straty NBP. Co prawda uzasadnieniem dla obniżki stóp ma być nowa projekcja NBP, ale wiadomo jak jest naprawdę: Łódka Bols i Mariola O kocim spojrzeniu.