Ukazał się raport GUS o sytuacji demograficznej Polski w 2013 roku. Ubyło prawe 40 tysięcy Polaków. W połowie wynika to z większej liczby zgonów niż urodzeń, a w połowie z ujemnego salda migracji. Ostatnia prognoza demograficzna GUS wskazywała, że ubytki ludności na taka skalę rozpoczną się dopiero w 2017 roku, ale jak widać sytuacja jest gorsza od prognoz. Polacy ciągle uciekają z “zielonej wyspy” a rodziny nie chcą mieć dzieci. W 1990 roku kobiety rodziły głównie w wieku 20-24 lata, teraz o 5 lat później, a ponad 40 procent dzieci rodzą kobiety po 30-tce.  Średni wiek urodzenia pierwszego dziecka wzrósł z 23,7 do 27 lat. Liczba urodzeń jest obecnie o 40 procent niższa niż w przypadku poprzedniego wyżu demograficznego a dzietność wynosi 1,3 dziecka na rodzinę. Aby uzyskać zastępowalność pokoleń trzeba 2,1 dziecka na rodzinę. Liczba rozwodów przewyższa liczbę małżeństw, a w miastach 25 procent dzieci rodzi się poza małżeństwami, w latach 1990-tych ten odsetek wynosił 7 procent. Poniżej jest piramida wiekowa Polski. Warto zauważyć dwie rzeczy, drugi wyż demograficzny osiągnął wiek 30 lat, jeżeli w ciągu kilku najbliższych lat dzietność nie wzrośnie, to potem za nimi już nie ma wyżu, i nie będzie można odbudować populacji. A dzietność niestety spada. I druga obserwacja, za około pięć lat pierwszy wyż demograficzny zacznie przechodzić na emerytury, co zdewastuje finanse publiczne. To jest właśnie to demograficzne tsunami, o którym czasami piszą media.

Raport GUS o polskiej demografii w mojej ocenie pokazuje rozkład państwa polskiego. Ludzie uciekają z kraju, nie chcą lub nie mogą zakładać rodzin i mieć dzieci, giną tradycyjne wartości, takie jak rodzina, a pojawia się coraz powszechniejsze życie na “kocią łapę”, ale czemu się dziwić skoro duże rodziny są podatkowo dyskryminowane, czy wręcz niszczone przez państwo, a opłaca się być “samotną” matką bo wtedy łatwej o miejsce w przedszkolu dla dziecka.

Dziwi mnie, że pojawił się raport o rozkładzie polskiego państwa i żadne masowe medium tego nie dostrzegło, nie odbyły się debaty na ten temat, nie wystąpił premier z odezwą do narodu, żadne elity nie wzywają do podjęcia działań. To jest też obraz gnicia polskich elit, które w ogóle nie interesują się losem kraju, tylko dbają o swoje branżowe interesy, i poza nieliczną grupką demografów i ekonomistów już nikt się tym problemem wymierania narodu nie interesuje.

Ale po co mamy się tym interesować. Przecież teraz najważniejsze jest że mamy 100 mld euro nowych funduszy unijnych do wydania i trzeba załapać się do koryta. Już słychać kwik przepychających się interesantów. I nikt nie myśli co będzie, jak już zeżremy wszystko z tego koryta.