Byłem w Krynicy na prezentacji niektórych elementów programu gospodarczego PiS przez Jarosława Kaczyńskiego. Z godzinnego wystąpienia do mediów przebije się pewno to, co sądzi o roli funkcjonariuszy poprzedniego reżimu w obecnym biznesie, sięganie do głębokich kieszeni w czasach kryzysu (podwyżka podatku PIT dla najbogatszych, podatek bankowy i od sieci sklepów wielko-powierzchniowych) oraz podwyżka płacy minimalnej. Z pewnością olbrzymie kontrowersje będzie budziła podwyżka płacy minimalnej, a kluczowym argumentem będzie utrata konkurencyjności przez firmy ulokowane w Polsce. Sztandarowym przykładem przeciw podwyżce płacy minimalnej jest wzrost jednostkowych kosztów pracy we Włoszech o 25% w porównaniu z Niemcami, co doprowadziło do utraty konkurencyjności przez chorego człowieka Europy, jak Włochy nazwał The Economist w 2005 roku.

W uzasadnieniu do swoich propozycji prezes PiS wielokrotnie odwoływał się do analizy historycznej. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na najnowszą książkę najbardziej wpływowego historyka ekonomicznego Nialla Fergussona „Civilization. The West and The Rest”, która została przetłumaczona w br. na język polski. W tej książce stawia pytanie dlaczego rewolucja przemysłowa XVIII wieku zaczęła się właśnie w Anglii, a nie w innych krajach Europy. Kluczowy argument, zdaniem Fergussona, to fakt, że płace w Anglii silnie wzrosły i były o wiele wyższe niż w innych częściach Europy, a wysokie koszty pracy zmusiły brytyjskie przedsiębiorstwa do innowacyjności i do postępu technologicznego. I w ten sposób Wielka Brytania stała się globalnym imperium. Natomiast jeżeli w kraju płace są niskie, a siła robocza tania, to przedsiębiorcy nie maja bodźców do postępu technologicznego.

Czas pokaże, czy wzrost płac w Polsce, jeżeli nastąpi,  skończy się takimi efektami jak we Włoszech, czy jak w XVIII w. Anglii, jeżeli Fergusson ma rację. Jednak aby marzyć o wariancie brytyjskim trzeba tworzyć w Polsce warunki do wzrostu innowacyjności. Niestety w tej dziedzinie w minionych latach trend jest w drugą stronę i innowacyjność w Polsce dramatycznie spada, co ilustruje powyższa tabelka z opublikowanego dwa dni temu raportu World Economic Forum, według którego Polska w dziedzinie innowacyjności spadła z 44 miejsca na świecie w 2006 roku na 65, w tym o dwa oczka w ciągu minionego roku. Nie wymaga komentarza, można uronić łzę wściekłości w absolutnej ciszy. Aparat państwowy niszczy innowacyjność, tutaj potrzebne jest trzęsienie ziemi.

Nie skomentuję masakry na giełdzie w Warszawie wczoraj i dzisiaj. Coraz bardziej widać koszty chorej polityki finansowej państwa realizowanej przez ministra Sami Wiecie Którego. A to dopiero początek tego, co nas czeka w kolejnych latach.