Tabelka powyżej porównuje założenia budżetu na 2014 rok z nowelizacją 2013 roku z wykorzystaniem oficjalnych założeń ministra Sami Wiecie Którego. Na pierwszy rzut oka budżet prezentuje się konserwatywnie, wydatki spadają o 3 procent, deficyt budżetu jest poniżej 3 procent. Ale pamiętajmy, że od czasu kiedy ZUS może pożyczać pieniądze i od kiedy skala kreatywnego budżetowania się nasiliła, sam deficyt budżetowy nic nie mówi o restrykcyjności polityki fiskalnej, bo wydatki są chowane w innych miejscach.

Jednak aby ocenić politykę fiskalną, trzeba porównać budżety na 2013 i 2014 w porównywalnych warunkach. Wiemy że rząd chce aby wszyscy Polacy przenieśli się do ZUS-u. I choć te zmiany wejdą dopiero od połowy roku, zobaczmy jak wyglądałoby to porównanie, gdyby od wydatków budżetowych odjąć dotacje do ZUS wynikające z transferu składek z ZUS do OFE. Ilustruje to poniższa tabela.

Teraz mamy zupełnie inny obraz, wydatki budżetowe rosną o 7 procent. Jeżeli jeszcze założymy nominalny wzrost PKB na poziomie 2,5% a nie 5%, to mamy również wzrost deficytu budżetowego. Oczywiście zmiany w OFE będą od połowy roku i nie wiemy ile osób przejdzie do ZUS, ale jednocześnie do ZUS trafią środki osób, które maja mniej niż 10 lat do wieku emerytalnego, to też obniży dotację budżetu do ZUS (nie wiemy oficjalnie ile to będzie i w jakiej formie). Więc w sumie druga tabelka znacznie lepiej oddaje planowaną politykę fiskalną na 2014 rok, niż tabelka oficjalna. W 2014 roku będziemy mieli do czynienia z bardziej ekspansywną polityką fiskalną niż w 2013 roku. Te proste wyliczenia pokazują, jak trudno z powodu działalności ministra Sami Wiecie Którego jest zrozumieć co naprawdę dzieje się w finansach publicznych. W każdym razie projekt budżetu na przyszły rok w pewnością nie jest konserwatywny, jak ogłosił ów minister, wręcz przeciwnie.