Zauważyłem, że pod poprzednim wpisem rozpoczęła się dyskusja na temat kreowania pieniędzy przez system bankowy. Wiele osób rozumie ten proces błędnie, czyli następująco: bank dostaje depozyt od kogoś w wysokości 1000 złotych, musi odprowadzić 2o złotych (2 procent) do banku centralnego w postaci rezerwy obowiązkowej, a pozostałą kwotę czyli 980 złotych wykorzystuje,  żeby udzielić komuś kredytu. Ale ten ktoś przecież nie bierze pieniędzy żeby je włożyć do materaca, tylko wydaje w sklepie, więc właściciel sklepu lokuje te pieniądze w swoim banku na lokacie firmowej, ten bank dwa procent (nieco mniej niż 20 złotych) odprowadza do banku centralnego z nieco więcej niż 960 złotych wykorzystuje do udzielenia kredytu … I tak dalej, ten sam depozyt krąży po systemie bankowym generując nowy pieniądz, za każdą rundą na trochę mniejszą skalę. Relacja ilości wytworzonego pieniądza (suma nowych depozytów) po zakończeniu wszystkich rund do pierwotnego depozytu (1000 złotych) nazywa się mnożnikiem pieniężnym. Ta teoria jest błędna, a wartości mnożników w minionych latach dramatycznie pospadały.

Ten zły model, ciągle jest uczony na wielu uczelniach i figuruje w wielu podręcznikach. Tak było 30 lat temu. Teraz jest inaczej. Banki kredują kredyty “z powietrza”, bez żadnych depozytów, po prostu decydują ile i komu trzeba dać  kredytu, bez względu na ilość zebranych depozytów. Taki wykreowany kredyt wraca natychmiast jako depozyt do sektor bankowego. A jak banki mają problem, żeby pozyskać finansowanie dla akcji kredytowej, to z pomocą przychodzi bank centralny, który dostarczy kredytu w pieniądzu banku centralnego w takiej wysokości jak potrzeba, kupując od banków różne aktywa lub pożyczając pod zastaw jakiś aktywów. Albo dokonuje się sekurytyzacji aktywów i je sprzedaje pozyskując środki na finansowanie nowych kredytów.

Podsumowując, do kreowania akcji kredytowej nie są potrzebne depozyty, tylko decyzja banków że akcja kredytowa ma rosnąć. A finansowanie zawsze się znajdzie, albo w banku centralnym, albo dzięki sprzedaży aktywów. Taki model bankowości w ciągu 30 lat doprowadził do powstania na Zachodzie banków molochów, których decyzje wpływają na losy całych krajów. A ponieważ wartość udzielonych kredytów jest absurdalnie wielka w porównaniu do wielkości kapitałów banków i do wymogów regulacyjnych, banki podjęły decyzję, żeby ograniczać wielkość portfela kredytowego.  Nie dlatego że mają mniej depozytów, tylko dlatego że mają taką wolę. To się w slangu nazywa delewarowanie i będzie trwało wiele lat, poza okresami chwilowego boomu, gdy banki, namówione przez bank centralny, na krótko rozkręcą nową spiralę zadłużenia, jak w przypadku rynku nieruchomości w USA i Wielkiej Brytanii ostatnio.