Mamy wysyp informacji, które powinny dać do myślenia. W Chinach chłodzą gospodarkę, bo obawiają się o bańkę na rynku nieruchomości. W USA stopniowo wchodzą w życie cięcia wydatków. We Włoszech blokującą większość mają partie botoksowo-wiagrowego dziadka i komika, które nie chcą euro. W strefie euro mamy rekordowe bezrobocie i prognozy recesji w 2013 roku, a dzisiejsze wskaźniki PMI w usługach pokazują, że sytuacja w strefie dalej się pogarsza w bardzo szybkim tempie (wskaźniki poniżej 50 pokazują recesję).

PMI dla Hiszpanii – 44,7 (w styczniu 47) – bęc

PMI dla Włoch – 43,6 (w styczniu 43,9) – bęc

PMI dla Francji – 43,7 (w styczniu 43,6) – bęc

PMI dla Niemiec – 54,7 (w styczniu 55,7) – ooooooo.

Widać, że recesja w usługach jest głęboka w Hiszpanii, Włoszech i Francji, a wzrost w Niemczech spowalnia. Same Niemcy nie pociągną wzrostu w strefie euro, tym bardziej że zachowują się coraz bardziej wrogo wobec innych krajów, czego dowodem jest dramatyczny spadek liczny rejestracji samochodów marki Peugeot w Niemczech o 40 procent, podczas gdy rynek skurczył się tylko o 10 procent. Po prostu Niemcy coraz silniej stosują “mentalną” politykę narodowego patriotyzmu gospodarczego, co wspiera ich gospodarkę i ich miejsca pracy, ale wykończy inne kraje w strefie euro.

Widać, ze realna gospodarka wchodzi w fazę poważnych problemów. Na to nakłada się polityka drukarzy, w Japonii i Wielkiej Brytanii bankierzy centralni obiecują że uruchomią nowe drukarki pieniędzy, wielki BeBe to samo obiecuje dla Ameryki, ale ma coraz więcej oponentów w Fed, pytanie co zrobi Super “whatever it takes” Mario.