Dzisiejszy odczyt PMI dla strefy euro jest zgodny z kwartalnym spadkiem PKB o 0,5 procent. Ponieważ w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do wartości zannualizowanych, to oznacza, że jeżeli poziom aktywności się nie zmieni recesja w strefie euro wyniesie minus 2 procent w 2013 roku. Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu olbrzymi aparat analityczny MFW prognozował wzrost PKB w strefie euro w przyszłym roku o prawie 1 procent. Jak politycy w MFW zaczynają masować prognozy, to mamy taki właśnie blamaż.

W strefie euro sytuacja pogarsza się we wszystkich ważniejszych gospodarkach, jedyna różnica jest taka, że w niektórych pogarsza się szybciej, a w innych wolniej niż w poprzednim miesiącu. Najbardziej niepokoi sytuacja w Niemczech, które zaczynają zbliżać się do granicy recesji.

Jednocześnie trwa atomizacja globalnego rozwoju. Liderzy w wielu krajach zrozumieli, że muszą prowadzić taką politykę pobudzania koniunktury, która koncentruje się na ich kraju i nie rozlewa się globalnie (jak polityka wsparcia producentów samochodów w Niemczech w 2009 roku, z której skorzystali polscy producenci). To widać po wskaźnikach PMI dla usług na przykład w Rosji i w Chinach, które wzrosły, przy jednoczesnych bardzo słabych odczytach podwskaźników związanych z wymianą międzynarodową.

Podsumowując, sytuacja w strefie euro się pogarsza, w USA czeka nas reakcja gospodarki na klif podatkowy, a w krajach BRICS prowadzą politykę wspierania lokalnych firm i ograniczania globalizacji handlu, która obniża wartość mnożników interwencyjnych. To wszystko sygnalizuje, że w 2013 roku Europa może doświadczyć bolesnej recesji. Oby potrwała tylko rok.