Czasami tak się zdarza w filmach, że młodzieniec poślubi piękną kobietę, jest zakochany, zauroczony, szczęśliwy. Ale potem okazuje się, że wybranka ma paskudny charakter, okropną rodzinę, szybko tyje i specjalizuje się w podkołdernikach jadowitych. Albo vice versa. Wczorajszy szczyt pokazał, że dla wielu krajów takim małżeństwem powoli staje się Unia Europejska. Jak w małżeństwie, trzyma nas w kupie złożona przysięga bycia razem aż do śmierci, przyzwyczajenie, odpowiedzialność za dzieci, ale miłości już dawno w tym związku nie ma. Potwierdza to przebieg i wynik szczytu w sprawie budżetu na 2013 rok. Nie mówiono o wspólnej przyszłości, o tym jak inwestować żeby Unia była silna wobec Azji i USA, tylko mówiono o tym kto ile może na tym związku ugrać.

Polska jak zwykle jest do tych dyskusji nieprzygotowana. Już od kilku lat powinny być pisane “białe opracowania” pokazujące, ile bogate kraje  UE zyskują na skutek ekspansji przez regulacje, na skutek tego że korporacje z tych krajów uzależniają od siebie mniej rozwinięte kraje przez lobbing odpowiednich przepisów. Mówi o tym mój artykuł w dzisiejszej (sobotniej) Rzeczpospolitej – dodatek Plus/Minus. W artykule pokazuję, że polskie ministerstwo zamiast stosować podobne metody wspierania polskich firm przez lobbing regulacyjny, zachowuje się zupełnie niezrozumiale i działa na szkodę polskiego biznesu.