Piszę z Bukowiny Tatrzańskiej, gdzie grupa osób z różnych branż (artyści, przedsiębiorcy, naukowcy, duchowni, artyści, przedstawiciele NGOs …) próbują na nowo zdefiniować kluczowe pojęcia w debacie zorganizowanej przez magazyny Think Tank i MaleMen. Dzisiaj mieliśmy ciekawe dyskusje na temat pojęcia “przedsiębiorczość” i “patriotyzm”. Jutro mamy dyskusje m.in. o “rynku”. Z tej okazji napisałem tekst do Rzeczpospolitej, który ukaże się jutro, poniżej fragment. A tutaj jest moja prezentacja otwierająca jutrzejszą dyskusję.

“Kiedyś, żeby kupić podstawowe produkty chodziło się do osiedlowego sklepiku. Każdy miał trochę innych dostawców, z reguły lokalnych, więc był duży wybór a rynki tych produktów były lokalne. Na przykład inny miód z lokalnej pasieki był dostępny w Krakowie, a inny w Poznaniu. Teraz lokalne sklepiki zostały zastąpione przez globalne sieci handlowe a wybór produktów zależy od decyzji zakupowych szefów tych sieci. Zamiast miodu z lokalnej pasieki mamy miody „mieszane z produktów z krajów UE i spoza UE”.  Jest taniej, ale z prawdziwym miodem ten produkt ma coraz mniej wspólnego. Rynek pracy kiedyś też był lokalny lub narodowy, teraz stał się globalny, gdyż produkcję przenosi się tam gdzie jest taniej. Kiedyś mniejszy producent dobrej jakości towarów miał większe szanse, teraz na skutek wypracowania bardzo skutecznych technik marketingu i lojalizacji klientów, globalne korporacje stały się bezkonkurencyjne, ponieważ mają potężne budżety reklamowe. Są w stanie wmówić wszystko klientom, a umysł poddany marketingowej indoktrynacji wybiera masowo reklamowany towar. Na przykład znany producent jogurtów dzięki masowej reklamie wmówił klientom na całym świecie, że ich jogurty mają dobre właściwości zdrowotne, co było nieprawdą i skończyło się wyrokami sądowymi.”