W czwartek w Dzienniku Gazecie Prawnej ukaże się mój cotygodniowy felieton, w którym podsumowuję dane ekonomiczne z minionego miesiąca, w tym takie dane o których rzadko się mówi, a są ważne. Poniżej fragment:

“Gdy rok temu prognozowałem taki rozwój sytuacji, inni  przewidywali ożywienie, zarażeni urzędowym optymizmem ministra Rostowskiego . Teraz minister pozostał w swoim utopijnym optymizmie sam. Jak golas trzęsący się z zimna na syberyjskim mrozie coraz gorszych danych z gospodarki.  Tylko że ten nasz golas trzęsie się ze strachu przed nadchodzącą recesją i jej skutkami dla finansów publicznych.

 Już wiemy że będzie bardzo źle. Wiemy też, co planuje rząd, czyli kontynuację inwestycji publicznych za pomocą inżynierii finansowej w taki sposób, żeby wydatków nie księgować jako wydatki, i żeby nowy dług nie był długiem. Jednak zorganizowanie takich projektów wymaga czasu i nie wpłyną one znacząco na sytuację gospodarczą w 2013 roku. To tak jakby zapalić zapałkę w nieogrzewanym domu na 40-stopniowym mrozie. Przez kilka sekund będzie się wydawało, że jest cieplej.”

Dzisiaj podano dane o długu publicznym Polski według metodologii unijnej w II kw. 2012 roku, dług wzrósł do 57% PKB, z 56% na koniec 2011 roku. Polska stosuje inną metodologię (czytaj – chowa część długu pod dywan). Ale jak się policzy porządnie to widać, że konstytucyjna granica 60% coraz bliżej. Oczywiście dwukrotnie najlepszy minister finansów Europy nie ustaje w kreatywnych staraniach, chce teraz od długu odejmować depozyty rządu w NBP i BGK. W kolejnym kroku może odejmie wartość gruntów państwowych. Na szczęście Rządowe Centrum Legislacji postawiło ministra do pionu i napisało komentarz, że jego działania mogą być niekonstytucyjne.