Dzisiaj o 7 rano byliśmy na rynku Tsukiji gdzie w Tokyo co rano kupuje się hurtowo świeże ryby i owoce morza, olbrzymi teren, setki ciężarówek, mnóstwo małych wózków wożących towary, totalny kociokwik, cud że co chwila nie ma wypadku. Z powodu olbrzymiego ruchu zabronili wchodzić turystom podczas handlu na teren gdzie odbywa się sprzedaż, można tylko patrzeć z daleka. Ale Polacy to naród niepokorny, więc za trzecim razem udało nam się zmylić ochronę i przedarliśmy się na market, efekty w postaci zdjęć poniżej. Trzeba bardzo uważać, żeby nie zostać potrąconym przez wózki pędzące w tłumie z szaloną prędkością. Dobra rada, jak was zatrzyma policjant to mówcie tylko po angielsku i udawajcie że coś chcecie kupić (poza kilkuset kilowymi rybami są też mniejsze owoce morza, które faktycznie można kupić w ilościach relatywnie detalicznych), wtedy policjant sobie odpuszcza. Naprawdę warto wejść do środka.

W knajpkach na terenie targu były kolejki żeby zjeść sashimi, podobno najlepsze w Tokyo, bo prosto z morza, świeżutkie. Ale jakoś nie mogliśmy się zmusić do zjedzenia na śniadanie o 7 rano zestawu surowych ryb, nawet dla miłośników sashimi, do których się zaliczamy to było zbyt hardcore-owe.

 

W ręku mam narzędzie do obróbki tuńczyków.

A tutaj nowy model samochodu z napędem hybrydowym, rozmiar japoński.

I jak zwykle na koniec kolejna ciekawa tablica.