Na świecie wiele krajów w szybkim tempie buduje gospodarkę opartą na wiedzy, w skrócie GOW. W Polsce uparcie budujemy gospodarkę opartą na niewiedzy, w skrócie GONW. Mówią o tym dwa moje ostatnie felietony dla Dziennika, o niskim poziomie innowacji i o niskiej jakości szkolnictwa wyższego.

Poza nielicznymi wyjątkami, absolwenci opuszczający mury uczelni nie mają podstawowych kompetencji które są potrzebne na rynku pracy. Ani firmy ani rząd nie inwestują w badania i rozwój, poziom inwestycji niezmiennie oscyluje wokół 0.5% PKB. Miary postępu w tej dziedzinie (patenty, wdrożenia, zespoły badawcze wygrywające duze międzynarodowe konkursy badawcze, w tym unijne) są na dnie. Urzędy centralne tkwią w kulturze silosowości, nie wiedząc co się dzieje w innych urzędach, powielając pracę. Dramat sytuacji ukazuje budżet zadaniowy, gdzie wskaźniki które mają mierzyć poprawę sytuacji są sprzeczne ze sobą, dlatego że w fazie ich ustalania ministerstwa nie wiedzą o wynikach prac w innych ministerstwach.

Uważam, że mozolnie budujemy gospodarkę opartą na niewiedzy. Gospodarka oparta na niewiedzy jest bardzo droga, trzeba uchwalać nowe ustawy, bo nie wiemy że można inaczej, bez tych ustaw. Trzeba zatrudniać nowych urzędników (liczba urzędników wzrosła o 100 tysięcy w ciągu 5 lat) bo nie wiemy że w innych krajach budują administrację 2.0, podczas gdy my w absurdalnie wolnym tempie staramy się stworzyć podstawy e-administracji.

Gospodarka oparta na niewiedzy nie może się szybko rozwijać. Czas zmądrzeć.

Od kilku dni jestem rektorem Wyższej Szkoły Ekonomiczno-Informatycznej w Warszawie. Postaramy się pokazać, że szkoły wyższe mogą być filarem GOW.

Tutaj jest link do debaty ekonomistów i finansistów na temat polskiej gospodarki, którą drukuje dzisiaj Gazeta Wyborcza, jest tam obszerna dyskusja na temat Gierka i Tuska. A tutaj jest link do mojego wywiadu dla Money.pl gdzie mówię o przerostach zatrudnienia w administracji.