Liderzy strefy euro a potem ministrowie finansów całej Unii Europejskiej byli bardzo zajęci w weekend, czym zajęci? Zamiataniem. Bardzo skutecznie zamietli kryzysowe śmieci pod dywan. Skala finansowania antykryzysowego (720 mld euro) i działania EBC polegające na kupowaniu obligacji krajów w kłopotach z pewnością spowodują powrót optymizmu, co widać już dzisiaj na giełdach, które rosną po 5-10%. Akcje niektórych banków wzrosły o 20%, a oprocentowanie greckich dwuletnich obligacji spadło o 1327 pb do poziomu 4.9%. Ci którzy kupili te obligacje w ciagu minionego tygodnia mają ogromne zyski, pół żartem sugerowałem na tym blogu żeby takie transakcje przeprowadził NBP, jeżeli wierzy, lub ma wiedzę, że Unia przeprowadzi mega-bail-out.

Co dalej? Być może giełdy osiągną nowe szczyty w nachodzących tygodniach, ponieważ ryzyko kryzysu zadłużenia krajów PIIGS w najbliższych miesiącach zostało obniżone praktycznie do zera, więc rynki skupią się na danych ekonomicznych, które są bardzo dobre i wskazują na przyspieszenie wzrostu globalnej gospodarki. Ale kluczowe będą reakcje rządów krajów UE. Albo w ciągu najbliższych tygodni przedstawią wiarygodne plany ograniczenia deficytów budżetowych (o tym jak dużo trzeba ciąć mówi niedawny artykuł BIS, jest w moim repozytorium wiedzy na samej górze), albo góra pieniędzy i zakupy obligacji prze EBC ograniczą motywacje do reform (po co skoro są pieniądze), i wtedy kryzys znowu wylezie spod dywanu, ale tym razem będzie dużo groźniejszy.

Jeżeli Europa przeprowadzi reformy fiskalne, to za kilka miesięcy uwaga rynków skupi się na Stanach Zjednoczonych i szybko rosnącym długu publicznym tego kraju. Tak czy inaczej w tym lub przyszłym roku przeżyjemy co najmniej jeszcze jedno poważne tąpnięcie koniunktury, którego źródło fiskalne będzie po jednej ze stron Atlantyku. Ale na razie mamy dobrą koniunkturę i tani pieniądz to lewarowania. Proszę zapiąć pasy.

Pozdrowienia z Brukseli.