Przeszłość jest ważna, przeszłość bywa trudna. Gdy armia sowiecka zajęła Wilno, zesłała część mojej rodziny ze strony mamy na Sybir i do Kazachstanu. Wujek miał szczęście, po śmierci Stalina wrócił z gułagu do Polski, na piechotę. Twardy był i przeżył, wielu innych nie przeżyło. Teraz prowadzi kemping na Gołym rożku na Mazurach, nazywają go Żeńka. Mimo strasznych przeżyć nie ma do dziesiejszych Rosjan pretensji, nie żywi urazy. Babcię wieźli do Kazachstanu w bydlęcych wagonach, nie dawali nic do picia tylko solone ryby do jedzenia. Ci co jedli umierali w strasznych męczarniach. Ale babcia nie miała o to pretensji do dzisiejszych Rosjan.

Tata miał piętnaście lat gdy walczył w Powstaniu Warszawskim. Zabił wielu faszystów, jako dziecko. Potem przeżył obóz, cudem. Nigdy nie chciał o tym opowiadać, bo to były straszne przeżycia. Potem był całe życie gnębiony za członkostwo w AK i walkę w Powstaniu Warszawskim. Ale przez całe życie nie żywił do dzisiejszych Niemców urazy. Bo jesteśmy sąsiadami i powinniśmy się dogadać.

Młodzi Polacy, którzy  zaczynali życie zawodowe po 1989 roku nie rozumieją, dlaczego polscy politycy ciągle toczą “wojny” z Niemcami i z Rosjanami, zamiast porozumieć się i wspólnie budować silną Europę, od Atlantyku po Ural. Dlatego w rocznicę 17 września napisali list do młodych Rosjan.

List jest tutaj.