Poniżej ciekawy komentarz od młodej osoby pracującej w administracji publicznej, która woli pozostać anonimowa:

W związku z publikacją Pańskiego artykułu w tygodniku Wprost [Gdybym miał władzę], który czytuję regularnie, oraz zachętą do przedstawienia własnych koncepcji reform, jakie należałyby się polskiej administracji, chciałam się podzielić z Panem kilkoma uwagami.

Jestem pracownikiem służby cywilnej w jednym z resortów na stanowisku specjalistycznym.

Zgodzę się z większością Pańskich postulatów, chociaż po przeczytaniu tego, jaki system motywujących premii mógłby zostać wprowadzony kręci się w głowie – jednak po chwili zastanowienia rzeczywiście lepiej wygląda “oddanie” w ramach nagrody urzędnikom nadzorującym inwestycję ekwiwalent dwurocznej pensji, pod warunkiem spełnienia ich obowiązków niż bezradne przyzwolenie “czerpania” korzyści w jakikolwiek nieoficjalny sposób ( bo przecież zjawiska korupcji i nadużyć zwłaszcza tam, gdzie pieniądze “nie należą” do nikogo, czyli są państwowe nie są niczym nowym).

Jedyne, o co mogłabym rozszerzyć Pana reformy, a czego nie podkreślił Pan w swoim artykule, to  kwestia wykształcenia urzędników i kwalifikacji do pracy w służbie cywilnej. Otóż praca w administracji nie cieszy się, oczywiście biorąc pod uwagę spojrzenie mojego pokolenia, żadnym autorytetem. Urzędas to urzędas-często, słabo wykształcony, zajmujacy ciepłą posadkę często dzięki modnemu za sprawą pana Pawlaka nepotyzmu, mało kreatywny, niemiły, baaaa… nawet tępy :(Takie przekonanie ciąży i ciążyć będzie jeszcze długo, dopóki nie zrobi sie jakiś PRowych zabiegów mających na celu zmianę takiego postrzegania i rzeczywiście nie zacznie się zatrudniać ludzi wykształconych dobrze, znających języki, a nie tylko mających informacje o ich znajomości w CV i takich, których wykształcenie odpowiada profilowi danego resortu, bo to mimo wszystko stanowi jakis wykładnik – a nie polonistów, tudzież innych filologów do resortów finansów, gospodarki czy środowiska-oczywiście mając na uwadze stanowiska specjalistyczne, ukierunkowane na zagadnienia związane z charakterystyką resortu.

Potrzebna jedynie zachęta-atrakcyjne wynagrodzenie, system premii i nagród, możliwości rozwoju, które ze względu na istnienie klik i interesy wielu są naprawdę ograniczone. To powinno przyciągnąć do pracy w administracji atrakcyjnych wykształceniowo i umiejetnosciowo ludzi. Oczywiscie, aby to osiągnać należałoby dokonać również znacznej redukcji zatrudnienia w administracji, no ale Nobla temu, komu sie ta sztuka w końcu uda, bo która polityczna partia odważy sie tego wreszcie dokonać pomimo głośnych deklaracji zwłaszcza przed wyborami ???

A druga sprawa, która budzi mój sprzeciw to sposoby wydawania publicznych pieniędzy na tzw. publikacje i ekspertyzy. Doskonale wiem, jak powinno wyglądać sumienne, rzeczowe i fachowe opracowanie naukowe. Sama jestem autorką kilku artykułów równiez anglojęzycznych i potrafię rozróżnić materiał wartosciowy od plagiatu, tudzież wręcz studenckiej fuszerki, a takie właśnie treści miałam watpliwą przyjemność czytać. I nie byłoby w tym  nic strasznego, gdyby nie fakt, że na takie opracowania ubogie w wiedzę i istotne informacje szły ciężkie tysiace złotych, a osoby, które je zamawiały chyba nigdy nie pofatygowały się, aby je przeczytać.

Kończąc, wyrażam wielką aprobatę wprowadzania zmian, również takich jakie Pan nakreślił, w zarzadzaniu administacją państwową i ufam, że to o czym Pan pisze, a ja myślę kiedyś wreszcie ktoś władny uzna za swoje wielkie objawienie i wprowadzi w życie.