Na początku dla porządku przypomnę, że na blogu są moje prywatne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP czy KNF. A teraz do rzeczy.

Mamy jednoczesnie nadmiar i niedobór. Mamy nadmiar kapitału który inwestuje w różne polskie aktywa, czego dowodem jest nadwyżka na rachunku finansowym bilansu płatniczego w wysokości 11-15 mld dolarów w ostatnich dwóch latach. To jest import oszczędności z zagranicy, albo w postaci napływu kapitału, albo w postaci pozostawionych w Polsce zysków firm zagranicznych. Jedno i drugie źrdódło kapitału lokuje się w Polsce z powodu oczekiwań uzyskania wysokich zysków w przyszłości. Bardzo dobre perspektywy wzrostu gospodarczego w najbliższych latach, atrakcyjna lokalizacja Polski w sercu Europy, oraz dobrze wykształcona i ciągle relatywnie tania kadra pracownicza będą przyczyniały się do dalszego napływu kapitału. Na to nakłada się globalna, ogólnoświatowa nadwyżka kapitału nad podażą aktywów finanowych, w które można ten kapitał inwestować. To oznacza, że o ile tylko nie wystapią nieoczekiwane wstrząsy, można oczekiwać silnego napływu kapitału portfelowego na rynki wschodzące, w tym do Polski. W najbliższych latach ten napływ kapitału będzie miał w coraz mniejszym stopniu fomę napływu na rynek długu, a relatywnie będzie rosła skala napływu w inne aktywa (akcje, nieruchomości, transakcje typu private equity). Dokładne omówienie tych trendów znajduje się w ostatnim raporcie IMF Global Financial Stability Report, kwiecień 2007 (po angielsku, jest dostępny w moich resources , tag IMF). Na to nakłada się napływ środków unijnych, który będzie narastał do poziomu około 3% PKB netto w kolejnych latach, i ostatnio oczekiwania większego wzrotu gospodarczego związane z organizacją mistrzostw euro 2012. W koncu znakomita większość banków centralnych i instytucji zarządzających środkami z eksportu ropy naftowej kontynuuje lub rozpoczyna proces dywersyfikacji inwestycji, co oznacza wzrost napływu kapitału na rynki wschodzące. W sumie to oznacza, że w perspektywie kolejnych kilku lat, dalsza aprecjacja złotego jest bardziej prawdopodobna niż jego deprecjacja. Można mieć madzieję, że skala aprecjacji nie będzie większa, niż wzrost wydajności pracy, czyli że polska gospodarka nie będzie traciła na konkurencyjności. Ale możliwy jest też inny scenariusz, gdy skala napływu kapitału będzie bardzo duża i wynikająca z niej skala realnej aprecjacji może negatywnie wpłynąć na konkurencyjność polskiej gospodarki w długim okresie. Częściowo efekt napływu kapitału jest neutralizowany skupowaniem walut przez NBP od Ministerstwa Finansów i Komisji Europejskiej, co widac po silnym wzroście rezerw walutowych w ostatnich latach.

W tej sytuacji rośnie ryzyko pojawienia się bąbli spekulacyjnych na rynkach aktywów w Polsce. Kombinacja silnej aprecjacji i silnych wzrostów cen na rynkach aktywów może prowadzić do pęknięcia bąbla, silnej dperecjaji i kłoptów wielu gospodarstw domowych ze spłatą kredytu mieszkaniowego zaciągniętego w walutach obcych.

Wydaje się, że w takiej sytuacji należy rozważyć zwiększenie limitu inwestycji zagranicznych dla funduszy emerytalnych, z obecnych 5 procent do 20-30 procent. Przy założeniu, że polskie i zagraniczne aktywa nie są doskonałymi substytutami (a tak nie jest, bo ciągle utrzymują się preferencje kraju pochodzenia – ang. home bias), powinno to prowadzić do osłabienia skali napływu kapitału netto do Polski i powinno ograniczyć dwa ryzyka: silnej aprecjaji i bąbli spekulacyjnych. Inne działania, które należy podjąć, do zwiększenie głębokości i płynności rynków aktywów w Polsce i tworzenie takich rynków, które jeszcze w ogóle nie istnieją (na przykład obligacji korporacyjnych, instrumentów hipotecznych, kredytowych instrumetów pochodnych, nowych wehikułów finansowych jak fundusze arbitrażowe).

Z jednej strony należy otworzyć granice na odpływ kapitału, z drugiej należy je otworzyć na napływ pracowników, szczególnie do sektora budowalnego, gdyż strona podażowa gospodarki nie jest w stanie tak szybko dostosować się do rosnącego popytu na usługi budowlane, przy jednoczesnym odpływie polskich pracownków za granicę. Jest to też świetna okazja do budowy długofalowego, strategicznego pozorumienia z Chinami, które będą największą i najbardziej wpływową gospodarką świata w XXI wieku. Dlatego warto rozważyć nie tylko otwarcie polskiego rynku budowlanego na chinskich pracowników, ale także stworzenie możliwości outsourcingu części prac w tym sektorze do chińskich firm. Będzie to miało jeszcze jeden efekt. Silnie rosnące ceny materiałów i usług budowlanych spowodują, że za te same pieniądze z UE zbudujemy znacznie mniej niż planowaliśmy, wykorzystanie chińskich pracowników i firm budowlanych pozwoliłoby na obniżenie cen usług budowlanych (a przynajmniej na zahamowanie wzrotu tych cen).

I na koniec jeszcze jedna uwaga. Od dłuższego czasu piszę na blogu, że dla sukcesu Polski w XXI wieku konieczne są inwestycje w kapitał intelektualny. W szybko starzejącej się Europie Polska ma okazję stać się europejskim centrum tanich usług zdrowotnych, pod warunkiem, że będziemy inwestowali w służbę zdrowia, w kapitał intelektualny służby zdrowia. A to oznacza również inwestycje w płace lekarzy. Nie pomyliłem się, w nowoczesnej gospodarce płace specjalistów to nie koszty, tylko INWESTYCJE. Dlatego każda reforma służby zdrowia powinna zakładać znaczący wzrost płac lekarzy, szczególnie w tych specjalnościach, w których Polska może stać się centrum europejskich usług zdrowotnych. Aby dostrzec to o czym piszę, trzeba na chwilę spojrzeć poza zwyczajowy horyzont planowania stosowany przez polityków, czyli poza datę kolejnych wyborów.